Mieszkańcy Białegostoku wiedzą na pewno, kim nie chcą być – reprezentantami Polski B ani mieszkańcami stolicy rasizmu. A kim są?
Słabnąca PO straci zapewne jesienią władzę w sejmiku podlaskim, ale popierany przez nią Tadeusz Truskolaski pozostaje faworytem wyborów prezydenckich w Białymstoku.
Liczący blisko 300 tys. mieszkańców ośrodek próbuje przekonać, że jest metropolią, w co nie do końca wierzą sami białostoczanie ani tym bardziej reszta Polski. A wiara w tym przypadku ma decydujące znaczenie.
Jak to miasto wygląda? Cóż, Białystok jest jak paradny płaszcz dawno temu uszyty, a potem wiele razy poprawiany przez różnych krawców. Jeden coś dodał, drugi ujął, po paru stuleciach zrobiła się patchworkowa peleryna.
Rzeka krwi płynie ulicami sennego miasta, unosząc poobcinane ręce i nogi. Tak się dzieje, gdy ambitni ludzie tracą pracę z powodu kryzysu.
Niewykluczone, że w walce z syndykiem mieszkańcy osiedla Starosielce sięgną po broń ostateczną – klątwę. Raz już, w carskich czasach, pomogła.
Nie jechali na zwyczajną wycieczkę autokarem. Wybrali się – to już długa tradycja w ostatnich klasach – z pielgrzymką do Częstochowy prosić o pomyślność na maturze. Więc tym bardziej ktoś im musi pomóc w odpowiedzi na pytanie: dlaczego i po co stała się taka tragedia?
Piłkarz, Golfista i Filozof walczą o Absolwenta. Bój jest zacięty i nie zawsze fair. Kto zwycięży, ma szansę przejąć kontrolę nad czwartym światowym rynkiem wódki. Polskim rynkiem.
W rankingu Ministerstwa Sprawiedliwości za 2004 r. Prokuratura Apelacyjna w Białymstoku zajęła miejsce drugie, choć parę lat wcześniej mieli ją likwidować. W kategorii sukces medialny na pewno będzie pierwsza w kraju. Splendoru przysporzyły sprawa Dziada, urzędników zamieszanych w aferę rywinową, a ostatnio – skorumpowanych gdańskich prawników. Najsprawiedliwsi?