Aleś Bialacki, laureat Pokojowej Nagrody Nobla, został skazany przez sąd w Mińsku na dziesięć lat więzienia, podało Radio Swoboda. Prokuratura żądała 12 lat w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze.
Możliwości nacisków lub negocjacji ze strony Zachodu, w tym Polski, są praktycznie żadne.
Andrzej Poczobut nie zasłużył nawet na jeden dzień, jedną godzinę ani minutę pobytu w więzieniu. Nie zasłużył na żadną karę. Jest niewinny.
Nadwerężony wojną w Ukrainie reżim Alaksandra Łukaszenki nie odpuszcza opozycjonistom. A ci są już tak zdesperowani, że mogą sięgnąć po broń. Sprawiają wrażenie gotowych na obalenie dyktatora.
Zachód przyspiesza z pomocą zmierzającą do uzupełnienia strat, ale i tworzenia nowych brygad, zwiększających możliwości bojowe wojsk Ukrainy. Rosjanie formują tymczasem nowe pułki. Trwa śmiertelny wyścig – kto kogo?
Sytuacja Andrzeja Poczobuta i licznej rzeszy więźniów politycznych przypomina, jakim przywódcą jest Łukaszenka, który społeczeństwo o wspaniałych możliwościach skazuje na tkwienie w prymitywnych okolicznościach.
Warszawsko-berlińskie analogie są godne uwagi, bo korygują w Niemczech obraz Polski jako kraju zamkniętego w sobie, ogarniętego ksenofobicznymi odruchami, a także – w swej tendencji – pokazują podobieństwa między stolicami, tworząc most i pole możliwej współpracy.
Wydaje się, że pat między sąsiadami będzie trwać do czasu, gdy Putin desperacko zacznie potrzebować wsparcia białoruskiej armii. Na razie zadowala go rola zaplecza dla rosyjskich wojsk.
Nowy proces Andrzeja Poczobuta, więzionego przez białoruski reżim, miał ruszyć kilka dni temu, ale tak się nie stało. Nie wiadomo dlaczego. Nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle się rozpocznie. Dla Łukaszenki taki rozgłos byłby teraz bardzo niewygodny.
„Zona” jest po to, aby nie zapomnieć, co na Podlasiu się działo i nadal dzieje. Bo jeśli coś takiego zdarzyło się w Polsce raz, to może zdarzyć się znowu.