Atak na Izrael zaskoczył wszystkich swoją skalą, rozmachem, siłą i doskonałą organizacją. Dla Ukrainy to zła wiadomość, bo może się wiązać z ograniczeniem amerykańskiej pomocy na rzecz bliskowschodniego sojusznika.
Białorusini zarejestrowali w Polsce blisko 5 tys. przedsiębiorstw. Mają firmy komputerowe, knajpy, warsztaty i zakłady fryzjerskie. Zapuszczają korzenie, chociaż sercem są jeszcze w swoim kraju.
Na granicy polsko-białoruskiej wojna nerwów, mnożą się incydenty, a z płynących z różnych stron informacji trudno się zorientować, kto kogo zamierza zaatakować.
Mamy drugi incydent na granicy w ciągu miesiąca, polegający na wzajemnych polsko-białoruskich oskarżeniach o naruszenie przestrzeni powietrznej. Niezależnie od tego, czy i kto gdzieś rzeczywiście wleciał, napięcie między Warszawą a Mińskiem ewidentnie rośnie.
Do karceru w Nowopołocku kieruje się zwłaszcza więźniów politycznych. Są bici i torturowani, przetrzymywani godzinami z podniesionymi rękami, dopóki nie stracą przytomności. Pół roku tutaj to nieskończoność.
Gdyby polski Sejm zechciał powołać dziś komisję ds. białoruskich wpływów i zależności, musiałby zacząć od postawienia przed jej obliczem własnych czołowych polityków. Lansowany przez PiS „reset” w stosunkach z reżimem Łukaszenki nie zdał się jednak na nic.
Z krótkiej wizyty po polskiej stronie dwóch białoruskich śmigłowców wynika kilka lekcji. Co robić w sytuacji wschodnich prowokacji?
Stan polskiej armii to tylko wycinek politycznego frontu wschodniego, który w jesiennej kampanii ma szansę odegrać bardzo znaczącą rolę.
To już trzeci w ostatnich miesiącach incydent z naruszeniem polskiej granicy. Zagrożenie ze wschodu rośnie, ale dla PiS, który za nasze bezpieczeństwo odpowiada, i tak największym wrogiem jest Tusk. Ktoś tu się najwyraźniej pogubił.
Wczorajsze wtargnięcie białoruskich śmigłowców nad Białowieżę, ok. 3 km od granicy z Białorusią, było zapewne kolejną prowokacją, a może nawet pewnym rekonesansem. Niestety, oznacza to, że Rosja i Białoruś cały Zachód traktują jak wroga.