Na szmuglu migrantów z Bliskiego Wschodu zarabiają firmy powiązane z reżimem Aleksandra Łukaszenki. Reporterzy Frontstory.pl odnaleźli jedną z nich. Poszliśmy śladem 16 kartek formatu A4. Poznaliśmy mechanizmy i ludzi, którzy stoją za przemytem. Zdobyliśmy bezpośredni dowód na związki białoruskiego reżimu z przerzutem migrantów przez Polskę.
Ryzyko dziennikarz podejmuje sam, żaden minister spraw wewnętrznych czy komendant straży granicznej nie może rozstrzygać tego za nas. Gdyby tak było, każdej władzy wiele udałoby się ukryć pod przysłowiowym dywanem.
Bruksela oferuje Polsce, Litwie i Łotwie duże poluzowanie wymogów prawa azylowego na granicy z Białorusią. Łatwiejsze ma być legalne blokowanie migrantów i deportacje. „Jesteśmy rodziną, jeśli jeden z jej członków jest atakowany, to inni stają w jego obronie” – mówił wiceszef KE Margaritis Schinas.
Uchwalona ustawa o ochronie granicy państwowej dopuszcza do objętej nią strefy dziennikarzy, ale za specjalnym zezwoleniem komendanta miejscowej straży granicznej. Organizacje humanitarne i niezależni medycy o pozwolenie ubiegać się nie mogą.
Lojalni obywatele Białorusi dobrze wiedzieli, że władza lubi donosy. Dlatego z ochotą dzwonili na milicję. Ostatnio dzwonią mniej, bo nazwiska kapusiów ktoś ujawnia w sieci.
Patrick Radzimierski, prawnik przebywający na polsko-białoruskiej granicy, opowiada o tym, co tam się teraz dzieje.
O gromadzeniu wojsk w pobliżu ukraińskiej granicy doniósł najpierw wywiad USA, śledzący intensywne ruchy w tym rejonie dzięki wywiadowczemu satelicie. Ukraińscy specjaliści początkowo te doniesienia lekceważyli. Może dlatego, że do obecności Rosjan i ich sił musieli przez lata przywyknąć.
Rośnie liczba ofiar na polsko-białoruskiej granicy. O zmarłych uchodźcach mówi się po cichu. Tak cicho, że o szczegółach ich śmierci przez długi czas nie wiedzą nawet najbliższe rodziny.
Jeżeli nie zmienimy polityki zagranicznej, dalej będziemy antagonizować się z USA i UE, to obawiam się, że kolejny kryzys doprowadzi do tragedii – mówi były szef kontrwywiadu ABW Jarosław Korbacz.
We Francji w zasadzie nie powinno się ścigać nikogo, kto działa bezinteresownie, a pilnie potrzebna pomoc polega na dostarczeniu żywności, mieszkania czy leków. W praktyce różnie z tym bywa.