Pan Bóg wyganiając Adama i Ewę z raju skazał naszych prarodziców na pracę w pocie czoła. W PRL za bumelanctwo jeździło się pracować na Żuławy. Dziś praca staje się nieosiągalnym dla wielu luksusem. Co więcej, taki rodzaj pracy, do jakiego przywykliśmy, coraz szybciej odchodzi w przeszłość. I to jest dopiero problem!
W Polsce są niemal 3 mln oficjalnych bezrobotnych. Wielu z nich unika legalnego zatrudnienia. Praca na czarno wydaje im się dużo lepszym pomysłem na życie.
Wysokie bezrobocie jest faktem niezaprzeczalnym, ale wynika ono nie tylko z deficytu miejsc pracy. Problem tkwi także w mentalności – marazmie, apatii, w braku poczucia odpowiedzialności za własne życie oraz postawie roszczeniowej, jaką przejawia część społeczeństwa. Bezrobotni? Raczej nierobotni.
Dlaczego gospodarka rośnie, a bezrobocie nie spada?
Nawet niewielki kredyt może z bezrobotnego zrobić przedsiębiorcę. Wystarczy trochę wiedzy, umiejętności i nieco odwagi. Ta recepta sprawdza się w miastach nawet tak ciężko dotkniętych bezrobociem jak Suwałki.
Pracownicy upadających zakładów zrzekają się części pensji, pobierają ją w bonach, biorą bezpłatne dyżury i urlopy. Gdzie przebiega granica między rozsądną obroną miejsca pracy a beznadziejnym buntem i głupim uporem?
Mamy ponad trzy miliony bezrobotnych. A może tylko półtora miliona? Wszystko zależy od tego, jak się ich liczy. I w jakim celu.
Nie możesz znaleźć firmy, która cię zatrudni, stwórz ją sobie sam. Wielu bezrobotnych tak zrobiło.
Co poniedziałek „Gazeta Wyborcza” publikuje obszerny okołopięćdziesięciostronicowy dodatek „Praca”, adresowany do pracodawców i pracobiorców: wielkich, średnich i małych. Przyjrzeliśmy się kilku numerom tegorocznej „Pracy” w wydaniu stołecznym. Zwracaliśmy uwagę na styl anonsów – wymagania stawiane kandydatom oraz cechy języka, jaki obowiązuje w tego rodzaju społecznej komunikacji.
Od czterech miesięcy powoli spada bezrobocie. Trudno jednak się z tego cieszyć. Jest więcej pracy, ale tylko sezonowej. Jesienią wszystko wróci do normy.