Marszem na Rzym sto lat temu Benito Mussolini zdobył władzę we Włoszech. Zarówno on, jak i jego naśladowca Adolf Hitler mieli olbrzymie poparcie społeczne. Czym je kupili?
Kiedy w 1935 r. włoska armia zaatakowała Etiopię, Liga Narodów okazała się bezradna, a sankcje ekonomiczne nieskuteczne.
To już trzeci potomek lidera włoskich faszystów, który próbuje swoich sił w tamtejszej polityce. Il Duce nie jest jednak jedynym dyktatorem, do którego nawiązuje jego nazwisko.
Figura przywódcy włoskich faszystów odegrała znaczącą rolę w kończącej się właśnie kampanii wyborczej we Włoszech.
Benito Mussolini był szczodrym i rozsądnym mecenasem, a włoscy artyści, podobnie jak intelektualne elity, żyli z faszyzmem w symbiozie. O tej wypartej ze społecznej pamięci prawdzie przekonuje pouczająca wystawa „Rzym, lata 30.”.
Niedawne umorzenie śledztwa przeciwko esesmanowi Gerhardowi Sommerowi, oskarżanemu o zbrodnie wojenne, przypomniało Włochom o ich własnych demonach. Mają do dziś problem nie tylko z sojuszem z III Rzeszą, ale i z zakłamaną historią komunistycznej partyzantki.
Właśnie ukazała się relacja o tym, jak w 1967 r. włoscy oszuści i jeden Polak wyprowadzili w pole „Sunday Times” i armię ekspertów w sprawie rzekomych dzienników Benito Mussoliniego.
Rozmowa z dr Moniką Milewską, historyczką, antropolożką, eseistką, o ludziach, którzy mieli się za bogów i których miliony brały za bogów.
We Włoszech film był żywo przyjmowany m.in. dlatego, że zobaczono w nim odniesienia do rządów Berlusconiego.
Wiek XIX był kolebką nowożytnych narodów i idei, które kształtują i naszą epokę. Był też czasem wielkich mów.