Były papież zapisał w testamencie pewne sumy swoim kuzynom. Nie wiemy, jak duże. Wiemy, że jest tych krewnych piątka i wszyscy mieszkają w Niemczech.
Jeden papież umarł, drugi z wózka inwalidzkiego przebąkuje o abdykacji. Chwieje się imperialny model instytucji Kościoła. Coraz mniej rozumianego i – w takim skostniałym kształcie – coraz mniej komukolwiek potrzebnego.
Zakończyły się uroczystości pogrzebowe Benedykta XVI. Trumna z ciałem papieża seniora spocznie w dawnym grobie Jana XXIII i Jana Pawła II.
Pogrzeb Benedykta XVI na placu przed Bazyliką św. Piotra zgodnie z wolą samego zainteresowanego miał być skromny. Będzie jednak uroczysty, a nawet podniosły. Nie tylko dlatego, że weźmie w nim udział znacznie więcej osób, niż pierwotnie się spodziewano.
Odejście Benedykta XVI to dla Kościoła katolickiego cezura porównywalna chyba ze śmiercią Piusa XII. Ostatecznie skończyła się epoka pokolenia z entuzjazmem towarzyszącego „przewietrzaniu Kościoła” przez Jana XXIII.
W sobotę rano podano, że emerytowany papież Benedykt XVI zmarł w wieku 95 lat. Jak poinformował rzecznik Stolicy Apostolskiej, msza pogrzebowa na placu św. Piotra pod przewodnictwem Franciszka odbędzie się 5 stycznia.
Gdy zarzuty tuszowania pedofilii wysunięto przeciwko kard. Josephowi Ratzingerowi, oczy nie tylko świata katolickiego zwróciły się pytająco ku 94-letniemu dziś hierarsze. I papież senior odpowiedział.
Z raportu ogłoszonego w Niemczech wynika, że papież senior Benedykt XVI nie nadał biegu czterem sprawom pedofilskim, gdy był arcybiskupem rzymskokatolickiej archidiecezji Monachium i Fryzyngii w latach 1977–82.
Robi to w książce publikowanej w czasie, gdy Franciszek rozważa wyświęcanie na księży ojców rodzin w Amazonii. To najjaskrawsze złamanie obietnicy Benedykta XVI, że będzie publicznie milczeć jako papież emeryt.
Papież na kadencję? Czemu nie? Franciszek może przypieczętować wybitnie świecką tradycję w świętym nadal Kościele.