Morawiecki zaimponował chyba tylko posłowi Kaczyńskiemu, a może nawet i jego troszkę znudził swym kaznodziejskim tonem. Brawa innych posłów pisowskich brzmiały rachitycznie.
Przez dwa ostatnie lata Polki i Polacy szczerze polubili swoją panią premier. Po jej dymisji uznali, że Beatę Szydło spotkała wielka krzywda. I że jest to ten sam rodzaj krzywdy, którą sami od niepamiętnych czasów cierpieli za sprawą elit.
Jarosław Kaczyński wbrew partii zmusił do dymisji Beatę Szydło, wbrew partii sam jej nie zastąpił i wbrew partii postawił na Mateusza Morawieckiego. Partyjno-autorski rząd nowego premiera dopiero w styczniu. Czy i co PiS na tym wygra?
Obłudna polityczna groteska trwa. Poseł Jarosław Kaczyński wybrał sobie na nowego premiera Mateusza Morawieckiego.
Chciałbym wyjaśnić pewne uproszczenia, jakie pojawiają się w komentarzach tuż po wyborze pana Morawieckiego na premiera Polski – mówił Donald Tusk, szef Rady Europejskiej.
Od czasu do czasu trafia się Polsce premier jawnie niepasujący do swojej funkcji. Beata Szydło, z którą się właśnie z ulgą żegnamy, jest tego znakomitym przykładem.
Komentarze w prawicowych mediach nie pozostawiają złudzeń. Dla publicystów przychylnych PiS Mateusz Morawiecki nie jest wymarzonym kandydatem na premiera.
„Gdyby Kaczyński przejął władzę, rząd pokazałby swoje twarde oblicze. Wybierając Morawieckiego, może dalej je ukrywać, tym razem za modernizatorskim premierem” – ocenia w komentarzu dla „Financial Times” Wawrzyniec Smoczyński z POLITYKI INSIGHT.
Sejm odrzucił wniosek PO o konstruktywne wotum nieufności wobec rządu Beaty Szydło. Dziś też najpewniej poznamy nazwisko nowego premiera.
Kaczyński nie taki znowu wszechpotężny i nie jest w stanie panować nad chaosem, a do tego wewnętrznie rozdarty, niepewny swych możliwości, podupadły na zdrowiu.