Od wtorku Polacy, po raz pierwszy w życiu, bez zezwoleń mogą wreszcie za granicą zakładać konta bankowe, kupować papiery wartościowe i zaciągać kredyty. Ocenia się, że obywatele polscy dysponują majątkiem przekraczającym 100 mld dol. Ile z tego wycieknie za granicę?
Bank twoim przyjacielem! – twierdzą bankowcy. Bank moim wrogiem – odpowiadają klienci. Superkonta, ekstralokaty, niebywale tanie kredyty – takimi ofertami banki kuszą klientów. Zwabieni ofertą szybko przeżywają rozczarowanie, rzadko kto bowiem czyta informacje drobnym druczkiem znajdujące się na końcu każdej reklamy.
W ubiegły piątek przypuszczono szturm na siedzibę Banku Wschodniego w Białymstoku. Klienci próbowali wedrzeć się do placówki drzwiami i oknami. Mieszkańcy miasta, w którym przed laty Julian Marchlewski osobiście dowodził rewolucją, wpadli w panikę na wieść, że w miejsce prezesa banku powołano komisarza.
Kto pamięta jeszcze lekcje marksizmu, ten nie będzie miał wątpliwości: Polski właściwie nie ma. Nasze banki są opanowane przez obcy kapitał, czyli nie są już nasze, chociaż ich nazwy brzmią swojsko. Tymczasem nasi rodacy, którzy poszli na służbę do obcych, twierdzą: nie ma banków polskich i zagranicznych, są tylko banki dobre i złe.
Od kilkunastu dni Allied Irish Banks (AIB), potężna grupa finansowa, liże rany zadane przez jednego człowieka. Jest nim John Rusnak, zbyt ambitny i nad wyraz niefrasobliwy makler z Baltimore. Jego spekulacje walutowe kosztowały największą irlandzką grupę bankową co najmniej 750 mln dolarów.
BRE Bank to ostry gracz. Spekuluje akcjami, przejmuje spółki, wchodzi w tajemnicze alianse z przedstawicielami prywatnego biznesu. „Gazeta Bankowa” porównała prezesa banku Wojciecha Kostrzewę do Gordona Geko, bohatera filmu „Wall Street”, szatańskiego finansisty, który zarabiał miliony dolarów handlując brutalnie przejmowanymi firmami.
Mam nadzieję, że emocje wokół decyzji Rady Polityki Pieniężnej wkrótce ustaną, a stopy procentowe zostaną obniżone. Obawiam się jednak, że jest to mniej niż połowa sukcesu. Decyzje rady nie przekładają się bezpośrednio na poziom odsetek od kredytów udzielanych przez banki (pisał o tym Paweł Tarnowski, POLITYKA 1). Chciałbym tu pokazać, jak to bywa w praktyce.
„Ksiądz pana wini, pan księdza, a nam prostym zewsząd nędza”. Te słowa Mikołaja Reja z krótkiej rozprawy między „Panem, Wójtem a Plebanem” idealnie opisują obecną sytuację na rynku finansowym. Rząd obwinia Radę Polityki Pieniężnej o utrzymywanie wysokich stóp procentowych, Rada oskarża rząd o próbę tłumienia jej niezależności, a tracą klienci banków.
Gdzie są nasze rezerwy walutowe? Gdzie te 28 mld dolarów, o których patrioci mówią, że powinny służyć Polsce, a nie gnić w piwnicach NBP albo procentować na obcych kontach? Są tam, gdzie powinny być – zabezpieczone przed chciwymi rękami polityków nie tylko zamkami sejfów, ale i paragrafami konstytucji.