Ukończenie budowy ostatniej nitki autostrady A2 uznano za historyczny koniec modernizowania Europy. Ale ludzie zostali za płotem, na głębokiej prowincji.
Protezy z chwilowym podnoszeniem szlabanów to rozwiązanie kosztowne i niebezpieczne, bo przecież każdy musi przez bramkę przejechać.
Gdańsk, Katowice, Kraków – kolejne polskie miasta idą przykładem Europy Zachodniej, ograniczając prędkość do 30 kilometrów na godz. na mniej ważnych ulicach w centrum.
Ogromne pieniądze dla tramwajów to wielka szansa na wzrost popularności całego transportu zbiorowego. Pod warunkiem, że polskie tramwaje wreszcie przyspieszą.
Drogowych piratów należy karać. Surowo, skutecznie, szybko. Niektóre skróty mogą być jednak złudne.
Oto znaleźliśmy sobie nowy powód narodowego nieszczęścia. Są nim autostrady.
To prawda, że elektroniczny system poboru opłat usprawniłby przejazd po polskich autostradach. Ale korki i tak będą na nich rosnąć.
Dla kierowców mamy dwie wiadomości. Dobrą: polskimi autostradami będzie można jeździć bez konieczności czekania przed punktami poboru opłat. Złą: płacić będzie trzeba. I oby tylko za autostrady.
Brakujący dotąd fragment A1 to dobra ilustracja naszej drogi do nowoczesności. Powstawał w wielkich bólach i z ogromnymi opóźnieniami, ale wreszcie jest.
Kierowcy jadący nowymi autostradami i trasami szybkiego ruchu przeżywają radość, póki nie zapali się lampka rezerwy paliwa. Znalezienie stacji benzynowej często graniczy z cudem. Ciekawe dlaczego?