Jeśli zamieszki rasowe wybuchają w Australii – bijmy na alarm. Żaden kraj na świecie nie zrobił tyle dla zgodnego współżycia narodowości i ras. Australia utrzymuje rekord: co czwarty jej obywatel urodził się za granicą.
Pierwszego znaleziono 1 lutego 1915 r., na krótko przed zachodem słońca. Długi i wąski jak ogórek szklarniowy, mienił się czerwienią – prawdziwa rzadkość wśród opali. Był skwar, taki, że położyć się i umierać, wiatr z pustyni niósł pył. Jak to zwykle w Coober Pedy, w południowej Australii.
Rozmowa z ministrem spraw zagranicznych Australii Alexandrem Downerem
Trzy australijskie rodziny z głęboko upośledzonymi dziećmi chcą skarżyć specjalistów medycznych o błędy w sztuce. Badania prenatalne nie wykazały bowiem żadnych powikłań. Sąd waha się, czy przyjąć sprawę, bo niektórzy prawnicy ostrzegają przed skutkami takiej decyzji.
Gdy do wysokiej temperatury dodać silny wiatr i suchy busz, który rozciąga się na przestrzeni tysięcy kilometrów, a często także rękę podpalacza – skutki muszą być fatalne. W Australii rzecz jasna nie ma White Christmas, białego śnieżnego Bożego Narodzenia. Ale tegoroczne Black Christmas, czarne od dymu i zgliszcz, Australijczycy zapamiętają na długie lata. Ognia, który wtedy wybuchł, ciągle nie można ugasić.
Problem miał potrwać trzy lata. Tak sądzono przed 50 laty, gdy ONZ powołała urząd komisarza do spraw uchodźców. Wtedy chodziło o uciekinierów zza żelaznej kurtyny. Pół wieku później – tej rocznicy nie ma co świętować – urząd działa dalej, ma coraz mniej środków i coraz więcej roboty. Dramat afgańskich uchodźców z frachtowca „Tampa” przypomniał światu, że współczesne wędrówki ludów bynajmniej nie ustały z magiczną datą roku 2000.
Przy okazji igrzysk olimpijskich chcą przed światem zawstydzić Australię, że traktuje ich gorzej niż macocha. Australijscy aborygeni żyją przeciętnie 19 lat krócej niż biali Australijczycy i średnio aż trzydzieści razy częściej trafiają do więzień. Potomkowie białych zdobywców Australii chcieliby ogłosić wielkie pojednanie narodowe z niedobitkami tubylców, ale nie wiadomo, jak dla nich znaleźć miejsce we współczesnej cywilizacji. Stosunek do aborygenów to jedna z najważniejszych linii podziału ideologicznego w kraju.
W Darwin, w tropikach, gdzie Karol Darwin przemyśliwał dzieło o powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego – rzeczywiście powstaje nowa rasa – człowiek australijski, mieszanka typów ludzkich, potomków angielskich i irlandzkich katorżników, aborygenów, którzy są tu od 40 tys. lat, chińskich i malajskich poławiaczy pereł, Greków, Filipińczyków, Tamilów, przybyszów z Papui-Nowej Gwinei, Timoru i dwudziestu jeszcze innych nacji i religii. Tu najbardziej, ale i w całej Australii rodzi się jeśli nie nowy człowiek o rysach wziętych z całej planety to przynajmniej prawdziwe nowe społeczeństwo „postetniczne”, w którym lojalność wobec narodowości będzie tylko muzealnym przeżytkiem.
Z chwilą kiedy 15 września 2000 r. na Stadionie Olimpijskim w Sydney zapłonie przyniesiony z Olimpii ogień, współczesne igrzyska wkroczą w swoje drugie stulecie. Będzie to zarazem pożegnanie XX wieku. Letnie Igrzyska Olimpijskie w Sydney skupią na sobie zainteresowanie całego świata. Będą wspaniałe i pod każdym względem rekordowe. Ponad 10 tys. sportowców z 200 państw, tego przecież jeszcze nigdy nie było. 4 mld ludzi, do których dotrze przekaz telewizyjny, to również niespotykany poprzednio zasięg.