Birmańska junta chce, by Suu Kyi umarła w więzieniu. Tak jeden z jej współpracowników komentuje karę czterech lat więzienia wymierzoną jej przez sąd pod rządami puczystów. Suu Kyi odrzuciła wszystkie zarzuty.
Cztery i pół miesiąca po zamachu stanu w Mjanmie ruszył proces przywódczyni Narodowej Ligi Demokracji Aung San Suu Kyi. Zarzuty są całkowicie wydumane, ale junta chce zatriumfować. Tyle że może jednocześnie dać impet opozycji.
Tłumiąca uliczne powstanie birmańska armia jest przekonana, że porządek wart jest każdej zbrodni. A Budda wybaczy.
Birmańska armia zabija coraz więcej protestujących i obwinia Sorosa, a szans na pokojową obronę demokracji nie ma.
Ponad miesiąc od zamachu stanu w Mjanmie wojsko wzmogło represje i przemoc, ale protesty nie ustają. Ich symbolem stały się tradycyjne spódnice – demonstranci noszą je jak flagi.
Skala prodemokratycznych protestów zaskoczyła wojskową juntę, która na razie nie tłumi brutalnie protestów. Ale to się może zmienić. Ważą się dalsze losy Mjanmy.
Nie ma dobrego rozwiązania dla Birmy po zamachu stanu. Zachodnie sankcje i izolacja sprawią, że ten kraj stanie się w praktyce chińską kolonią.
Pucz wpisuje się w groźną tendencję w polityce: gdy rządzący przegrywają, krzyczą, że wybory zostały im ukradzione. Demokracja jest fajna, dopóki wygrywają.
Wydarzenia w Etiopii i Mjanmie dowodzą, że Nobla lepiej nie przyznawać aktywnym politykom. Co prawda rzadko laureat w zaledwie rok przyczynia się do wybuchu wojny domowej...
Dwóch żołnierzy zeznaje o ludobójczych rozkazach, rząd Mjanmy wymazuje Rohingja z map, a Parlament Europejski odwraca się od przywódczyni kraju Aung San Suu Kyi.