Rosnące sumy, za jakie sprzedawane są w Polsce dzieła sztuki na rynku wtórnym, zwróciły uwagę na drobny odsetek, który należy się artyście lub jego spadkobiercom.
Rynek sztuki za nic ma wszelkie kryzysy i bessy, tu ceny potrafią rosnąć bez opamiętania. Właśnie padł kolejny niebotyczny rekord. Za 90 mln dol. sprzedano dzieło żyjącego twórcy.
Juliusz Windorbski, prezes największego polskiego domu aukcyjnego „Desa Unicum”, o polskim rynku sztuki, o tym, co się sprzedaje, i o odrodzeniu rzeźby.
Pokochaliśmy w Polsce aukcje młodej sztuki. Za skromną cenę można tu kupić obraz o równie skromnych walorach artystycznych. Ale efektowny.
Obraz Jana Matejki „Zabicie Wapowskiego” sprzedano na aukcji w czerwcu za blisko 3,7 mln zł. Czyli tyle, ile kosztuje luksusowa willa pod Warszawą. W polskich warunkach to nowy, kosmiczny rekord. Co jeszcze się na naszym rynku sztuki sprzedaje?
Andrzej Duda polecił usunąć ze swojego gabinetu obraz Jerzego Nowosielskiego i zastąpić go płótnem Jerzego Kossaka. Gdyby nie był prezydentem, tylko prezesem międzynarodowej korporacji, zapewne uznano by, że szkodzi interesom firmy.
Bronisław Krystall ofiarował Muzeum Narodowemu w Warszawie wiele wspaniałych dzieł sztuki. Przypomina to otwarta właśnie wystawa. Słusznie, bo tego typu postawy zdają się już odchodzić bezpowrotnie w przeszłość.
Polski rynek sztuki ma się mniej więcej tak do światowego, jak schronisko młodzieżowe do hotelu Ritz. Ale przecież i w jednym, i w drugim mogą dziać się ciekawe rzeczy. No i się dzieją.
Rynek sztuki to dziś wielki biznes, a tam, gdzie obraca się ogromnymi kwotami, zawsze muszą pojawić się oszuści. W Polsce dotyczy to głównie malarstwa.
Malarzy podzielić można na muzealnych i domowych. Ci drudzy stanowią chleb codzienny antykwariuszy, a ich prace widujemy jedynie na ścianach prywatnych mieszkań i willi. Pierwsi tworzą oficjalne dzieje sztuki, drudzy – dzieje swojskie.