Chcieliśmy, to mamy. Upublicznienie oferty stacjonowania na stałe dywizji wojsk USA za 2 mld dol. jest żywo dyskutowane na świecie. U części sojuszników budzi szok.
W ustawie finansującej siły zbrojne senacka komisja prosi o raport w sprawie stałego stacjonowania brygady US Army w Polsce.
Obszarów współpracy wojskowej jest tak dużo i są tak ważne, że ich redukcja w ramach nacisku w sprawie ustawy o IPN byłaby i widoczna, i bolesna. Na nasze szczęście Amerykanie wcale nie chcą tego robić. A trochę też nie mogą.
Donald Trump po raz drugi chce podnieść fundusze na tzw. Europejską Inicjatywę Odstraszania. To znak, że siły zbrojne USA poważnie myślą o wojnie.
Amerykańskie siły zbrojne są w prawdopodobnie najgorszym stanie po II wojnie światowej. Jeśli wybuchłaby wojna w Europie, USA nie byłyby w stanie obronić sojuszników ani szybko, ani skutecznie.
Znaczenie wschodniej flanki NATO dla sił USA jest tak duże, że do Polski trafiają nie tylko kolejne jednostki, ale i sztaby. Teraz będzie to wydzielony sztab dywizji, który został ulokowany w Poznaniu.
NATO i US Army postanowiły stworzyć w Wielkopolsce magazyn sprzętu dla brygady pancernej. Tym samym wracają do pomysłu zarzuconego pod koniec administracji Baracka Obamy.
Jak każde spełnione marzenie, obecność amerykańskich wojsk w Polsce zarówno cieszy, jak i rozczarowuje.
Wschodniej flanki NATO zaczyna pilnować w Polsce, w Orzyszu, amerykański szwadron kawalerii. Nazywają się Pumy. Zamiast koni mają ośmiokołowe opancerzone strykery.
Czy rok 2017 mógłby się zacząć lepiej dla polskiego bezpieczeństwa militarnego? W przyszłym tygodniu amerykańska „ciężka brygada” wjedzie do Polski.