Cóż może dobitniej świadczyć o wyczerpaniu architektury niż fakt, iż niektórzy architekci poświęcają całą swoją twórczą energię i cały swój czas, by zaprojektować budynek, którego po prostu nie będzie?
Obiecywałem sobie, że z pokorą przyjmę decyzję jury debatującego nad projektami siedziby Muzeum Sztuki Współczesnej w Warszawie. Że nie wstąpię do polskiego piekiełka kontestującego prawie każdą nową budowlę stolicy. Ale nie mogę. Muszę ponarzekać na to, co ma stanąć za kilka lat w samym centrum miasta, bo uważam, że Warszawa zasługuje na coś dużo ciekawszego.
Dla amatorów czegoś oryginalnego rynek ma nową ofertę – lofty, czyli mieszkania w przebudowanych dawnych fabrykach. Na razie w Łodzi, wkrótce także w Warszawie i Krakowie.
Powiada się, że mamy świetnych reżyserów, ale nie mamy kinematografii. Bywają wybitni sportowcy, ale brak nam masowej kultury fizycznej. Nie inaczej jest z architekturą. Dobrych projektantów wskazać nietrudno. Ale pejzaż polskich miast przypomina koszmarny sen pijanego urbanisty. Wiele popsuła socjalistyczna zabudowa. Resztę, zamiast chronić, skutecznie dorzyna wolny rynek. A okazałe i piękne budowle, które od czasu do czasu tu i ówdzie powstają, są jak jedwabne łaty na wyświechtanym fartuchu – zamiast ozdabiać, tylko podkreślają mizerię.
Gdy marszałek Piłsudski zobaczył plany gmachu Funduszu Kwaterunku Wojskowego, przestrzegł: tylko mi, panowie, budować bez kantów! Stąd miał się wziąć charakterystyczny, pozbawiony narożników, kształt budynku u zbiegu Krakowskiego Przedmieścia i ul. Królewskiej.
Biurowiec w miejscu, gdzie miał być plac zabaw? Centrum handlowe zamiast parku? Nadrzeczny bulwar, ale tylko dla mieszkańców osiedla? W ostatnich latach gwałtownie kurczy się przestrzeń publiczna. I zawsze tam, gdzie da się przy jej ograniczaniu zarobić.
Na kilka dni przed terminem wyborów prezydenckich warszawska ekipa Lecha Kaczyńskiego ogłosiła: jest kompleksowy plan zagospodarowania placu Defilad i okolic Pałacu Kultury. I jeszcze: wnet wjadą tu pierwsze koparki.
Podwórko wychowało w mieście niejedno pokolenie. Było wspólną przestrzenią i instytucją życia społecznego. Dzisiaj jest niczyje. Straszy bejsbolami, narkotykami. Czy potrzebne są nam jeszcze podwórka?
Najwyższa na świecie wieża. Największe na świecie centrum handlowe, pierwszy na Ziemi hotel podwodny, wyciąg narciarski w domu handlowym. Dubaj cierpi na manię wielkości, ale co się dziwić, skoro w języku arabskim słowo „nazbyt” po prostu nie istnieje.
Architektury socrealistycznej wcale nie trzeba lubić, aby móc na niej zarobić. Naukowcy widzą w niej dobro kulturowe. Architekci chcą wpisywać do rejestru zabytków. Goście z Zachodu się nią zachwycają.