Po trzech tysiącleciach od pierwszej wybuchła kolejna wojna trojańska. I to nie na wybrzeżu Azji Mniejszej, lecz w Niemczech.
Jednymi z tych, którzy dotychczas skorzystali na planach budowy autostrad w Polsce, są archeolodzy. Dzisiaj nie kopią oni tam, gdzie chcą, ale tam, gdzie planowana jest jakaś duża inwestycja. Jesienią w Poznaniu odbyła się wystawa najciekawszych eksponatów pochodzących z budowlanych placów.
O naszej historii dowiadujemy się z pisanych źródeł. Narzędziem prehistorii była do niedawna łopata i miotełka archeologa, a wiedzę o naszych preliterackich poczynaniach czerpaliśmy z analizy starych kości i skorup. Z postępem genetyki badacze naszej zamierzchłej przeszłości odkryli jednak, że tak jak ziemia przechowuje prastare narzędzia naszych przodków i ich doczesne szczątki, podobnie nasze geny rejestrują historię gatunku i w nich też dokonywać możemy „wykopalisk”.
Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że reportaż Pawła Lekkiego „Wyszperaj to sam” (POLITYKA 16) jest pochwałą ludzi, którzy zapragnęli poznać (i posiąść) przeszłość człowieka za pomocą szpadla i saperki. Autor, podejmując się bowiem ambitnego zadania analizy zjawiska amatorskiego użytkowania wykrywaczy metali w celu poszukiwania zabytków archeologicznych, przyjął punkt widzenia ludzi, którzy nad szacunek dla przeszłości i poszanowanie prawa przedkładają potrzebę przygody i pożądanie eksponatów wzbogacających ich prywatne kolekcje.
W „Polityce” nr 2 ukazał się ważny tekst Agnieszki Krzemińskiej poświęcony jednemu z najtrudniejszych problemów, z jakimi borykają się dziś archeolodzy: finansowaniu pozabudżetowemu ich prac. Za ilustrację tych problemów posłużyła kierowana przeze mnie Misja Skalna w Deir el-Bahari. Media poświęciły jej w ostatnim półroczu wiele miejsca. W opublikowanych tekstach znalazło się jednak kilka nieporozumień.
Pewien amerykański egiptolog opowiadał, że trzy czwarte swego czasu przeznacza na zdobywanie funduszy na wykopaliska, a resztę poświęca pracy naukowej. Biedny polski naukowiec w PRL podejrzewał, że ten przedstawiciel bogatego Zachodu kpi sobie z niego w żywe oczy. Dopiero po zmianie systemu zrozumiał, że amerykański badacz wcale nie żartował.
Starożytny Egipt fascynuje niezmiennie. Sfinksa i piramidy co roku oglądają miliony turystów, mimo zagrożenia ze strony ekstremistów muzułmańskich. Trwa też wielka międzynarodowa ofensywa archeologów.
Jeszcze kilka lat temu największym wrogiem polskiego archeologa był polski chłop. Ten, co za żadne starożytne skarby nie pozwoli sobie przekopać pola z kapustą. Chłopa z siekierą zastąpił jednak z czasem miastowy z wykrywaczem metalu. Hobbysta doskonale obyty w terenie i regułach wykopaliskowej odmiany ciuciubabki.
Niedawno prezydenci Europy świętowali w Gnieźnie tysiąclecie zjazdu monarchów w tym mieście. Na przełomie kwietnia i maja, w tysiąclecie synodu gnieźnieńskiego, zjadą się tu biskupi z Polski i zagranicy. Dzień później obradować będzie w Gnieźnie uroczyście parlament. Zaczną się Dni św. Wojciecha. Powraca pytanie o początki chrześcijaństwa na ziemiach polskich, w podręcznikach łączone z chrztem Mieszka I i jego drużyny w 966 r. Wielokrotnie zastanawiano się nad wymową źródeł pisanych, z których wynikać mogło, że apostołowie nowej wiary penetrowali nasze ziemie przed oficjalnym przyjęciem chrześcijaństwa. Ciekawa jest też wymowa znalezisk archeologicznych. Niektóre stanowią do dziś nierozszyfrowane zagadki.
Niemcy odkopali i podnieśli dwa osiemnastowieczne wraki z dna rzeki Wezery. Wydarzenie to stało się jedną z największych sensacji archeologicznych ostatnich lat w Europie.