Przewrót egipski ma prowadzić do zmian politycznych, ale i społecznych. Czy skorzystają na nim, żyjące dotąd w cieniu mężczyzn, kobiety?
Kolejny raz poszły w ruch samoloty, bomby i rakiety. Kilku naszych sojuszników: Francja, Wielka Brytania i USA, zaatakowało instalacje wojskowe płk. Kadafiego w Libii, usiłując ratować upadające powstanie zbuntowanej prowincji – Cyrenajki.
Wczoraj nasza elektroniczna POLITYKA przeprowadziła krótki sondaż, zadając proste pytanie: „Czy popierasz interwencję w Libii?” Wyszło mniej więcej pół na pół: nieduża większość (53 proc.) nie popiera, a niespełna połowa (47 proc.) popiera. Tak to zwykle jest w demokracji. Najpierw jednak zastanówmy się i próbujmy określić o jaką akcję (przecież naszych) sojuszników chodzi. Z zastosowanych już określeń ułożyłem wachlarz, który tu – dla uproszczenia i w skrócie – przedstawię ponumerowany:
Jak Iran reaguje na arabską wiosnę ludów?
Wolności Internetu bronić będziemy jak niepodległości – zadeklarowała Hillary Clinton. Bo Internet to więcej niż tylko medium, którym posługują się dwa miliardy ludzi. W XXI w. stał się bronią o strategicznym znaczeniu.
Skąd nagłe francuskie poparcie dla interwencjonizmu? Paryż próbuje za wszelką cenę zmazać plamę po rewolucji w Tunisie, kiedy poparła Ben Alego i znalazła się po stronie arabskich dyktatorów.
W czwartek późnym wieczorem czasu polskiego Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła rezolucję nr 1973 ustanawiającą strefę zakazu lotów nad Libią. Decyzja Rady daje zielone światło do zaatakowania Libii.
Despoci z Trzeciego Świata opętani są żądzą władzy doskonałej - mówi Ibrahim al-Koni, wybitny pisarz libijski.
Wojska wierne Muammarowi Kadafiemu odbijają kolejne miasta na wschodzie Libii – w sobotę padł terminal naftowy Ras Lanuf, w niedzielę po ciężkim bombardowaniu ośrodek rafineryjny w Bredze.
Guy Sorman, francuski filozof i publicysta, o źródłach arabskiej rewolucji, o tym, czy islam da się pogodzić z demokracją i rynkiem i co z tego wynika dla Europy i świata.