Po swoich rozmowach w Pekinie Antony Blinken oświadczył, że Chiny i USA „poczyniły postępy” w naprawie wzajemnych relacji, chociaż przyznał, że jest „wiele problemów, co do których rozwiązania zdecydowanie się nie zgadzamy”.
Sekretarz stanu USA odwołał wizytę w Pekinie. Miała być kontynuacja dyplomatycznego dialogu, tymczasem słychać głosy, że już za dwa lata może dojść do wojny z Chinami.
Amerykański sekretarz stanu Antony Blinken udał się na Bliski Wschód i usiłuje zapobiec eskalacji kryzysu w Izraelu, gdzie od kilku dni rozkręca się spirala przemocy między rządem a Palestyńczykami.
Stany Zjednoczone zwiększają pomoc wojskową dla Ukrainy, nie zważając na pogróżki Putina. Fundusze trafią też do krajów zagrożonych ewentualną agresją Rosji. Prócz Węgier.
Co się dzieje za naszą południowo-wschodnią granicą, chyba wszyscy już wiedzą. Amerykańskie ostrzeżenia o dużym prawdopodobieństwie rosyjskiego ataku są na tyle poważne, że należy je równie poważnie potraktować. Choć nic nie jest jeszcze przesądzone i miejmy nadzieję, że rozsądek zwycięży.
Do inwazji wciąż nie dochodzi, co przyjmowane jest z nadzieją, że kryzys uda się rozwiązać pokojowo. Chociaż mogą to być tylko pobożne życzenia i nawet dyplomatyczny finał okaże się porażką Zachodu.
Oświadczenie sekretarza stanu Antony′ego Blinkena nie pozostawia wątpliwości, że Ameryka jest zaniepokojona ewolucją Polski PiS w stronę autorytaryzmu.
W Londynie kończy się trzydniowy szczyt ministrów spraw zagranicznych państw grupy G7. Ameryka Bidena tworzy alians krajów demokratycznych przeciw ekspansji autokratycznych Chin i Rosji.
Joe Biden i członkowie jego ekipy nie pozostają bierni w obliczu niepokojącej koncentracji wojsk rosyjskich przy granicy z Ukrainą. Ale Ukraina potrzebuje dziś czegoś więcej niż słów.
Charakterystyczne, że w momencie napięcia w kwestii ukraińskiej USA zwracają się do Francji i Niemiec. To posądzany o sympatie prorosyjskie rząd niemiecki jest dla Bidena partnerem, a nie Polska.