Przypadek Andrzeja Grajewskiego, ujawnionego jako agenta WSI na liście Macierewicza, pokazuje, że współpraca ze służbami specjalnymi, także demokratycznego państwa, nie opłaca się.
Pierwsza część raportu Komisji Weryfikacyjnej WSI została przekazana przez prezydenta RP do publicznej wiadomości. Trzęsienia ziemi nie było i pewnie po publikacji kolejnych aneksów go nie będzie. Skutki dla polskiej polityki będą jednak poważne. Pierwszy jest taki, że padł jeden z mitów założycielskich IV RP.
Z ujawnianiem raportu o WSI miało być jak u Hitchcocka: najpierw trzęsienie ziemi, a potem jeszcze straszniej. Politycy PiS zmienili scenariusz. Zaczęli od straszenia. Teraz zapewne popłyną przecieki.
Nowy wiceminister obrony Antoni Macierewicz jest jedynym członkiem rządu, który dysponuje własnym tytułem prasowym. To pismo o nazwie, nomen omen, „Głos”. Wiele mówi ono o nominacie.
Kolejne awantury wokół urzędu rzecznika interesu publicznego to dobry argument dla przyszłych partii władzy, które chcą zmienić model rozliczeń z PRL.