Nieokreślony gatunkowo artykuł Jacka Wakara „Kłopot z Sewerynem” (POLITYKA 45) to kuriozum. Ni to recenzja, ni żywot świętego ani też informacja o dzisiejszym teatrze. Należałoby go zlekceważyć, gdyby nie fakt, że pełno w nim nieprawdy, przeterminowanej wiedzy teatralnej i kompleksów.
Krytyka przyjęła „Ryszarda II” wyreżyserowanego przez Andrzeja Seweryna w Teatrze Narodowym chłodno lub wręcz niechętnie. Nie pierwszy to przypadek kłopotów z czołowym aktorem Comédie Française.
Andrzej Seweryn, aktor i reżyser
W samym środku sezonu ogórkowego dwaj gentlemeni, którzy na światowych scenach mają nie byle jaką pozycję, wymienili ważne uwagi na temat uprawiania sztuki teatru w naszym kraju. Wymienili – i odlecieli z powrotem w rejon Elizejskich Pól. Zaś nad polami ogórkowymi zaległa gnuśna i leniwa cisza. Jak zwykle, od lat.
Dziennikarka z radia zapytała Andrzeja Seweryna chwilę przed warszawską prezentacją „Mizantropa”, co by powiedział widzowi – wszystko jedno, polskiemu czy francuskiemu – który wzrusza ramionami na widok klasycznych tytułów na afiszu? „Powiedziałbym, że świat, który gardzi własną przeszłością, zmierza w śmierć” – odparował krótko aktor.