Debata w sprawie unijnego traktatu konstytucyjnego ujawniła niepokojący stan umysłów polskich elit.
Największa siła opozycyjna w Sejmie – Platforma Obywatelska – przeżywa kryzys. Już opuściło ją kilku posłów związanych z Arturem Balazsem; jeden z założycieli PO Andrzej Olechowski praktycznie wycofał się z kierowniczego triumwiratu, zaś Stronnictwo Konserwatywno-Ludowe, które miało stworzyć z Platformą nową partię, kluczy i opóźnia decyzje. Czyżby na Platformę przedostał się AWS-owski bakcyl samozagłady?
Inicjatywa Macieja Płażyńskiego, Andrzeja Olechowskiego i Donalda Tuska tworzenia nowej, wyraźnie centroprawicowej platformy politycznej (na razie bardziej o strukturze komitetu wyborczego niż zwartego ugrupowania) pojawiła się dość nieoczekiwanie, choć właściwie należało się jej spodziewać. Po prostu był grunt, na którym mogła się ona zrodzić.
Rozmowa z Andrzejem Olechowskim
Kwaśniewski, potwierdzając swój polityczny fenomen, podbił cały kraj, może poza skrawkami surowych, górskich terenów, i został zwycięzcą dekady.
Grupa intelektualistów, głównie krakowskich, zwróciła się do liderów partii posolidarnościowych z propozycją poparcia Andrzeja Olechowskiego w wyborach prezydenckich jako jedynego, który – ich zdaniem – może wygrać z Aleksandrem Kwaśniewskim. Pomysł ten spotkał się z wyjątkowo złym przyjęciem wśród przywódców różnych partii. Spora część opinii publicznej jednak nie podziela tego przekonania. Notowania Olechowskiego bywają bowiem w różnych sondażach wyższe niż tak zwanych kandydatów naturalnych, czyli na przykład Mariana Krzaklewskiego.