Na marginesie politycznego życia odrzucone przez wyborców partie i przegrani liderzy toczą bój o przyszłość. Jedni walczą o przetrwanie, inni o zaistnienie.
W Polsce mamy dużo, może nawet za dużo, przełomowych lat, ale 2007 był naprawdę zwrotny. Partia, która spieszyła się przedłużyć i umocnić władzę, zdążyła ją stracić. Pożegnaliśmy też kilka partii i polityków, chyba na dobre. Wkroczyliśmy w nowy etap, nie do końca jeszcze rozpoznany. Przypominamy zatem mijający, pełny wydarzeń, rok w skrócie, pokazując momenty najbardziej kluczowe, charakterystyczne, kuriozalne, w porządku w miarę chronologicznym, ale ze świadomością, że wiele spraw rozpoczętych w tych burzliwych miesiącach będzie nas jeszcze długo zajmować.
Po wyborach wielu parlamentarzystów żegna się z posadą, z wygodnym życiem na Wiejskiej, z pensjami, dietami, hotelem i basenem. Po latach życia w politycznym tyglu nagle gasną jupitery, milkną telefony od dziennikarzy, zaczyna się szare życie. Jedni się z tym godzą, inni już zapowiadają powrót.
Rozmowa z Andrzejem Lepperem, przewodniczącym Samoobrony
Niestety, z pięcioosobowej rodziny Lepperów z Zielnowa tylko Andrzej Lepper ma wielkie parcie na władzę. Pozostali zapewne znacznie mniej drażniliby Polaków.
Gdyby Andrzej Lepper wziął sobie do serca wszystkie cenne rady, których udzielał czytelnikom swoich książek, to nie powinien się dziwić, że wyleciał z rządu. Przecież związał się z przedstawicielami „mafii politycznej”, „chuliganami”, „cwaniakami” i „rzadkiej klasy kombinatorami, zamieszanymi w machlojki finansowe”, czyli braćmi Kaczyńskimi.
To nie wyrzucenie z rządu Andrzeja Leppera jest najważniejszym skutkiem największej operacji w dziejach Centralnego Biura Antykorupcyjnego. W jej efekcie rozsypał się bowiem kolejny worek z wątpliwościami dotyczącymi funkcjonowania IV RP.
Działka rolna przekształcona w budowlaną zyskuje na wartości średnio dziesięciokrotnie. A urzędnik ziemię odrolnić może, ale nie musi. Eksperci od lat ostrzegają - to państwo stworzyło i toleruje ten korupcjogenny mechanizm. Afera z ziemią na Mazurach i rzekomą milionową łapówką dla Andrzeja Leppera potwierdza to jeszcze raz.