Z irańską bronią nuklearną być może jest jak z królikiem – nie chodzi o to, aby ją zbudować, wystarczy budować.
W Iranie rozpoczął się proces koncentracji władzy w rękach wąskiego kręgu osób lojalnych Najwyższemu Przywódcy, najzacieklejszych obrońców porządków opartych na boskiej legitymacji.
Irańczycy wyszli na ulice, poszło o wzrost cen paliw. W kraju, w którym wielu obywateli dorabia jako nielegalni taksówkarze, dostęp do taniej benzyny jest postrzegany niemalże jako element praw człowieka.
Lepszy hipokryta niż fanatyk – z takim założeniem Zachód powinien zasiadać do rozmów z prezydentem Hasanem Rouhanim w sprawie irańskiego programu nuklearnego.
W Nowym Jorku huczy, że w kuluarach Zgromadzenia Ogólnego dojdzie do uścisku dłoni między Rouhanim i Obamą. Obie strony tego potrzebują.
Parafrazując znaną konstatację zbliżającego się do gilotyny Dantona, irańska rewolucja właśnie pożarła jednego ze swoich ojców. 21 maja Rada Strażników wykluczyła ze startu w zbliżających się wyborach prezydenckich 678 z 686 polityków, którzy zgłosili swoje kandydatury.
Profesorowie John Esposito i Ibrahim Kalin z Georgetown University w Waszyngtonie zestawili i opublikowali w formie książki listę 500 najbardziej wpływowych muzułmanów 2009 r.