Opozycja w Rosji musi zmierzyć się z własną słabością, a może nawet na nowo się wymyślić. Robią to już aktywiści Nawalnego, ale sami kraju nie zmienią, choć ich lider ma plan. Czyje poczynania warto śledzić?
„Kosmiczna podróż trwa (…). To znaczy: pozdrowienia ze strefy o zaostrzonym rygorze. Wczoraj przewieziono mnie do kolonii karnej nr 6 w Mieliechowie. Przechodzę kwarantannę, więc nie mam zbyt wiele do powiedzenia” – cztery dni temu, 15 czerwca, napisał Aleksiej Nawalny na kanale Telegram.
Trucie wrogów to specjalność Kremla, zmieniają się tylko substancje. Ukraiński minister Dmytro Kułeba, uczestnik negocjacji pokojowych, w czasie spotkań z Federacją Rosyjską radzi niczego nie jeść, nie pić i nikomu nie podawać ręki.
Aleksiej Nawalny i dziennikarze obserwujący proces zauważyli, że w trakcie obrad sędzia wciąż odbierała telefon. Przyjmowała instrukcje z Kremla?
Na tę konferencję Putina czeka zwyczajowo także świat, wsłuchując się w to, co mówi, ale i wplata między wierszami. A rok był szczególny: Rosja stawiała Ukrainę na krawędzi wojny i podsycała kryzys gazowy w Europie.
Wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka przede wszystkim dowodzi, że można wskazać odpowiedzialność Rosji pomimo przewlekłości procesów i trudności ze złapaniem jej z „dymiącym rewolwerem w dłoni”.
Władze Rosji walczą z „inteligentnym głosowaniem”, pomysłem więzionego w kolonii karnej Aleksieja Nawalnego. Faktyczna walka wyborcza przeniosła się więc do internetu. Kreml ma przewagę, lecz opozycja nie odpuszcza.
Kreml dopiął swego: sąd w Moskwie właśnie orzekł, że Fundacja Walki z Korupcją i regionalne sztaby Aleksieja Nawalnego to organizacje ekstremistyczne. Co to w praktyce oznacza?
Rozmowa z Władimirem Miłowem, rosyjskim opozycjonistą i współpracownikiem Aleksieja Nawalnego, o tym, jak myśli władza na Kremlu. I czego się boi.
Aleksiej Nawalny jest wycieńczony trzema tygodniami głodówki. Jeśli umrze, świat odpowie. Tyle że pustych gróźb Zachodu Władimir Putin obawia się najmniej.