Rosja Putina rozciąga front konfrontacji z Zachodem. Kryzys graniczny wywołany przez Mińsk w porozumieniu z Moskwą postawił Polskę na pierwszej linii starcia.
Zakładnicy Łukaszenki spokojnie usiedli na przejściu granicznym, rozwinęli karimaty i rozbili namioty. I czekają na jakieś zmiłowanie. Ponad ich głowami trwa polityczna próba sił.
Kryzys na granicy zbliża się do momentu przesilenia. Ostatnie decyzje Turcji i twarda postawa Warszawy powodują, że koszty presji migracyjnej, które ponosi Łukaszenka, niebezpiecznie rosną.
Białoruś, ale także Polska może odpowiadać za zbrodnię wobec migrantów na granicy. To, co robią polskie władze, może być uznane za wymuszone zaginięcia, co według statutu MTK w Hadze jest formą zbrodni przeciwko ludzkości. Skarga ma być złożona wkrótce.
Logika Putina jest prosta: im bardziej skonfliktowana i odcięta od Zachodu jest Białoruś, tym bardziej zależy od Moskwy. Presja migracyjna to także testowanie Polski, Unii i NATO, ich zdolności na polu walki hybrydowej. Ale i duże ryzyko.
Choć atmosfera wokół Warszawy bywa zatruwana sporami o praworządność, to teraz nie ma to przesadnego znaczenia. Uszczelnianie granicy zewnętrznej UE (i NATO) jest de facto uszczelnianiem granicy Niemiec, Francji czy Beneluksu. Bruksela zastanawia się, czy i jak nacisnąć na Moskwę.
Przykład taktyki Łukaszenki pokazuje, że zazwyczaj najbardziej wygrażają otoczeniu reżimy zmagające się z fundamentalnymi słabościami. Szukają pól konfliktów, by odwracać uwagę poddanych od rzeczywistych problemów. Białoruski dyktator nieźle trafił, wybierając Polskę za cel.
Jeśli Łukaszenka będzie zainteresowany zaostrzaniem, a my będziemy pasywni, to on będzie pisał scenariusze. Trzeba ten konflikt umiędzynarodowić, aby nacisk był nie tylko z Polski, ale całego cywilizowanego świata. Może wtedy dojdą do wniosku, że już wystarczy – mówi generał w stanie spoczynku Mieczysław Cieniuch, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego w latach 2010–13, ambasador RP w Turcji w latach 2013–16.
Coraz bardziej brana na zakładników mniejszość polska. Do tego tranzytowy charakter Białorusi, przekładający się m.in. na coraz liczniejsze transporty kolejowe do Chin. I po trzecie: rola Rosji. Polska ma mocno zawężone pole manewru.