Młoda Białoruś nie chce rewolucji. Według dwudziestolatków opozycjoniści się skompromitowali, a reżim nie jest taki zły, skoro w kraju można słuchać zakazanych dotąd zespołów i kupować te same rzeczy co na Zachodzie.
Dyktator? Jaki dyktator? Lord Timothy Bell, czołowy doradca z zakresu marketingu politycznego, ma zadbać o nowy wizerunek prezydenta Białorusi.
Białorusini nigdy nie interesowali się nadmiernie polityką. Takie mają usposobienie: mówi się, że nie lubią wychylać głowy z kapusty. Być albo nie być dyktatury bardziej dziś zależy od stanu gospodarki niż od działań opozycji i wolnych mediów.
Łatwo być Polakiem w demokratycznym kraju. Trudniej, gdy można za to zapłacić karę albo trafić do aresztu. Czy białoruscy Polacy po ostatnich represjach będą się teraz do polskości przyznawać bardziej czy mniej?
Aby pokonać Aleksandra Łukaszenkę, białoruska opozycja musi być zjednoczona, a społeczeństwo przekonane, że warto opuścić rezerwat Białoruś. I z tym jest właśnie problem.
Wyrokami dziejów najnowszych Aleksander Łukaszenko został on poniekąd skazany na prezydenturę Białorusi. A przecież widział siebie w aureoli lidera Rosji. Kiedyś powiedział był nawet: „Białoruś już zaliczyłem”.
Wybory prezydenckie na Białorusi niewiele miały wspólnego z demokratycznymi procedurami. Trwały sześć dni, od wtorku do niedzieli, i przebiegały pod dyktando urzędującego prezydenta Aleksandra Łukaszenki. Jednak bez względu na wynik, który nie mógł być w tej sytuacji inny, zmieniły białoruską rzeczywistość i scenę polityczną.
Na Białorusi czas cofnął się do lat siedemdziesiątych. W małych klitkach przesiadują nieufne grupki opozycji. W niedogrzanych salach stalinowskich domów kultury zbierają się na odczyt uczestnicy latających uniwersytetów. Najbardziej znany na świecie białoruski pisarz - Wasilij Bykau - wyjeżdża demonstracyjnie do Finlandii i w niezależnym wydawnictwie publikuje książkę odrzuconą przez wydawnictwa oficjalne. A gdy przywódca kraju jedzie na lotnisko, zamyka się drogę. Rozstawieni co kilkaset metrów milicjanci w panterkach i z kałasznikowami spychają samochody na boczne drogi, by nikt nie zajrzał prezydentowi Łukaszence za firanki.
W środku Europy mamy republikę bananową: w powszechnej opinii od 20 lipca prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko jest tylko uzurpatorem. Legalność jego władzy kwestionują organizacje międzynarodowe i demokratyczne stolice świata. Europa nie ćwiczyła dotychczas takiego wariantu, dlatego nikt naprawdę nie wie, jak będą dalej wyglądały stosunki dyplomatyczne z Mińskiem.