Metodyczny zamach na liderów opozycji i powrót do bicia oznacza, że reżim Aleksandra Łukaszenki przymierza się do rozprawy z protestującymi.
Niechęć do aktywnej polityki na Wschodzie jest niestety jakby naturalna dla PiS i przez to groźniejsza, bo trudniejsza do odwrócenia – mówi Donald Tusk.
Krążące po sieci zdjęcia byków z OMON, rzucających się na licealistów i wyprowadzających ich do suk jak bandytów, to zaproszenie na ulice, do kontynuacji protestów.
Na ulice wrócił OMON, ale już bez bicia i tortur. Nie da się aresztować 100 tys. osób. Pokazówki Łukaszenki z karabinem też przynoszą raczej skutek odwrotny do zamierzonego.
Możemy się lubić albo nie lubić, ale w sprawie Białorusi powinniśmy działać razem z powodów pragmatycznych, etycznych i honorowych. Pomóc można bardzo konkretnie.
Łukaszenka jest sprytny, ale nie jest strategiem. Na końcu wygra w nim kołchoźnik – uważa Leonard Benardo, wiceprezydent Open Society Foundations George’a Sorosa.
Fala entuzjazmu ma to do siebie, że po jakimś czasie opada. Czy wysoką temperaturę protestów uda się utrzymać, skoro wciąż brakuje im lidera lub liderów?
Łukaszenka wysłał śmigłowce bojowe, by zneutralizować baloniki. To pierwszy w tym kryzysie incydent, który można nazwać zbrojnym, choć lepiej pasuje określenie: paranoiczny.
Wzywamy do uczynienia wszystkiego, co może zapobiec masowej zbrodni na Białorusi i wspomóc ją w drodze ku wolności – piszą przedstawiciele polskiego PEN Clubu.
Znowu zawyły klaksony, rozległy się „Pieriemien” i „Mury”. Zamiast strachu zapanował taki entuzjazm jak tydzień temu, gdy Łukaszenka leżał na deskach i sypało mu się całe państwo.