Białoruś może oskarżać Polskę o spowodowanie dramatycznej sytuacji ludzi pod Usnarzem Górnym, a Polska może odwzajemniać się tym samym Białorusi. Wszystko wskazuje, że tzw. dobra zmiana kupiła grę wykoncypowaną w Moskwie i Mińsku.
Polska w oczach świata jest symbolem autorytaryzmu, polityki napędzanej izolacjonizmem i nienawiścią. To obraz za granicą mocno już scementowany. I trudno sobie dziś wyobrazić, czy i w jaki sposób uda się ten cement kiedyś rozbić.
Okazuje się, że polskie wojsko, by zatrzymać uchodźców, od miesiąca rozkłada tzw. drut ostrzowy na granicy z Białorusią. Szkopuł w tym, że opinia publiczna o tym nie wiedziała, a szef MON zwyczajowo atakuje opozycję, zamiast tłumaczyć Polakom swoje decyzje i działania.
Jeśli otworzy się okno możliwości, tak jak przed Polską w 1989 r., Białoruś dostanie swoją szansę. I tak jak w przypadku Polski potrzeba splotu wydarzeń geopolitycznych, gospodarczych, aktywności zagranicy i powrotu protestów.
Po zeszłorocznym sierpniu Białoruś przestała być najbardziej egzotycznym krajem regionu. Dziś przy obywatelach i opozycji jest racja i sympatia świata, a Łukaszenka zyskał rangę wschodnioeuropejskiego Kadafiego, tyle że bez ropy.
Nic nie wskazuje, że Witalij Szyszow sam odebrał sobie życie ani że powiesił się przypadkowo. Był liderem organizacji społecznej Białoruski Dom na Ukrainie.
Litewski półwysep zanurzony w Białorusi stał się areną zderzenia cywilizacji, gdy Mińsk zaatakował Wilno przy użyciu irackich migrantów. Litewscy Polacy tradycyjnie już robią za symetrystów.
Białoruskie władze, choć pozwalają sportowcom wyjeżdżać na zawody i bardzo zależy im na medalach, wymagają posłuszeństwa i potakiwania. Kriscina Cimanouska o włos uniknęła przymusowego wywiezienia do kraju z igrzysk w Tokio.
Na naszych oczach powstała nowa Białoruś – naród wyszedł na ulicę, walcząc o swoje prawa. W tym samym czasie państwo białoruskie jako niezależny byt w zasadzie przestało istnieć, bo podporządkował je sobie Kreml. Co to oznacza dla Polski?
Łukaszenka próbuje taktyki prezydenta Turcji, który mówi Unii, że musi być dla niego miła, bo inaczej otworzy granice od swojej strony i Europę „zaleje fala emigrantów” z Bliskiego Wschodu, reszty Azji i Afryki.