11 września minie 20 lat od ataków na World Trade Center, które sprowokowały USA do interwencji w Afganistanie i podjęcia „globalnej wojny z terroryzmem”. Do tej rocznicy ich żołnierzy pod Hindukuszem ma już nie być.
W przeddzień planowanego wycofania wojsk USA z Afganistanu ekipa Bidena próbuje wznowić proces pokojowy i powstrzymać kraj przed zapaścią. Administracja w Kabulu odniosła się do niego dość chłodno.
Niedawne ułaskawienia zbrodniarzy wojennych z Iraku nie powinny zaskakiwać. Trump przez całą kadencję robił, co mógł, by zapewnić bezkarność przestępcom w mundurach.
Mieszkańców Kabulu obudziła eksplozja, na miasto spadły 23 rakiety. W tle toczą się negocjacje między USA a talibami. „Chcą nas sprzedać fundamentalistom” – obawiają się Afgańczycy.
Przyspieszona redukcja wojsk amerykańskich wystawia na niebezpieczeństwo m.in. obecne tam siły NATO. W cieniu tej decyzji Trump prowadzi czystkę w resorcie obrony USA.
Po prawie dwóch dekadach „wojny z terrorem” rząd i talibowie siadają do negocjacji. Porozumienie będzie jednak trudne, a rozlew krwi w Afganistanie nie tylko trwa, ale się nasila.
Afgańska franczyza Państwa Islamskiego próbowała przejąć siłą więzienie w Dżalalabadzie, a takie ataki to stały repertuar ISIS. Widać tu kilka niepokojących trendów.
Od pierwszego dnia chciałem zabijać Amerykanów – opowiada nam były bojownik tzw. Państwa Islamskiego w Afganistanie.
Ostatnie krwawe zamachy znów skupiły uwagę na problemie ofiar cywilnych. W tej nieco zapomnianej wojnie Afgańczycy są pod ostrzałem dosłownie ze wszystkich stron.
To historyczne porozumienie daje grunt pod wycofanie obcych wojsk z Afganistanu i oznacza kres najdłuższej amerykańskiej wojny. Ale jeszcze nie pokój.