Po prawie 20 latach ostatni amerykańscy żołnierze opuścili Afganistan. To jednak nie przesłoni fiaska całej misji.
Jeśli Państwo Islamskie jest największym wrogiem Stanów Zjednoczonych, to czy w walce z nim talibowie mogą odegrać rolę użytecznego sojusznika USA?
Stany Zjednoczone są już trzecim – po Wielkiej Brytanii i Związku Radzieckim – światowym imperium, które połamało sobie zęby na Afganistanie.
Uchodźcy ujęci na terytorium tureckim trafiają do ośrodków, gdzie zostają góra rok i z reguły są odwożeni do ojczyzny. Teraz sytuacja się skomplikowała, bo powrót będzie się wiązał ze śmiertelnym zagrożeniem.
Mocne słowa prezydenta zapowiadają zemstę USA za zbrodnię, której dokonało w Afganistanie tzw. Państwo Islamskie, a ściśle jego lokalna filia znana pod skrótem ISIS-K. Co jednak mogą zrobić Stany Zjednoczone, aby ostrzeżenie Bidena nie okazało się pobrzękiwaniem szabelką bez pokrycia w czynach?
Największą obawą Zachodu była odbudowa wpływów i struktur ISIS i Al-Kaidy. Ten scenariusz może nadejść szybciej, niż ktokolwiek oczekiwał, bo wszystko dzieje się w Afganistanie szybciej, niż przewidywano.
Chaos, kompromitacja – tak komentuje się ewakuację Amerykanów z Afganistanu. Tymczasem należy ich, a szczególnie prezydenta Bidena, chwalić.
Atak w Kabulu przerwał proces ewakuacji i potwierdził obecność w Afganistanie najbardziej radykalnego ugrupowania islamizmu, które po wycofaniu się wojsk amerykańskich będzie miało pełną swobodę działania. Według informacji Pentagonu zginęło co najmniej 12 żołnierzy USA.
Najnowsze stanowisko Komisji Europejskiej w sprawie sytuacji uchodźców na granicy polsko-białoruskiej to właściwie uchylanie się od zajęcia stanowiska. Dlaczego? „Polityka gościnności” Angeli Merkel z 2015 r. jest uznawana za błąd w wielu zachodnich stolicach.
Podczas obrad G7 Europejczycy nie uzyskali od Joe Bidena obietnicy przedłużenia ochrony wojsk USA dla ewakuacji z lotniska w Kabulu. UE zapowiada mocne zabezpieczenie swych granic.