Po fali amerykańskich bombardowań los talibów wydaje się przesądzony. Za to przyszłość Afganistanu pozostaje wielką niewiadomą, tak jak ostateczny wynik wojny wydanej terroryzmowi przez prezydenta Busha.
Rozpoczęła się pierwsza wojna XXI wieku: 7 października wieczorem USA i Wielka Brytania przystąpiły do bombardowania lotnisk, instalacji radarowych i obrony przeciwlotniczej afgańskich talibów – w odwecie za atak 11 września na Nowy Jork i Waszyngton. Bombardowania te mogą stanowić wstęp do długotrwałej operacji lądowej zmierzającej do obalenia w Afganistanie dotychczasowych władz, które dały schronienie al Kaidzie – bazie terrorystów Osamy ibn Ladena.
Wojna z powietrza
Trzy miesiące temu w Hodża Bahauddin, gdzieś na końcu świata, ściskałem na pożegnanie dłoń przywódcy afgańskiej opozycji Masuda. Nie przypuszczałem wówczas, że wydarzenia tak szybko się potoczą. Masud już nie żyje – zginął w tajemniczym zamachu, o talibach i ibn Ladenie mówią wszyscy, zaś wielu wojskowych, nie tylko w Ameryce, pilnie studiuje mapy sztabowe Afganistanu. Jeśli sporządzono takie mapy.
W Pakistanie trzeba przyzwyczaić się do widoku broni. Policjanci i żołnierze pilnują lotnisk i hoteli, gdzie mieszkają cudzoziemcy. Strażnicy hotelowi lusterkiem na długim kiju sprawdzają podwozie samochodu; podróżni przechodzą przez drzwi z wykrywaczem metalu.
Ameryka w patriotycznym zrywie szuka słusznej pomsty. Zapowiedziała odwet już w dniu ataku na Manhattan i Pentagon – i musi go dokonać. Wielkie okręty, samoloty, tysiące żołnierzy USA szykują się do uderzenia. Ale gdzie, kiedy, przeciw komu, jakimi siłami i z jakim skutkiem? Sojusznicy Stanów Zjednoczonych mają z tym nie mniejszy kłopot niż sama Ameryka.
Ten starożytny kraj można najechać i okupować, ale nie można nad nim zapanować. Odcięty od morza, wyżynny, z ostrym klimatem, widział wiele armii. Podbijali go Persowie, wojska Aleksandra Wielkiego, Arabowie, Mongołowie, próbowało Imperium Brytyjskie i sowieckie. Armie przyszły i poszły. Dla białych najeźdźców okazywał się piekłem.
Dla talibów starożytne posągi Buddy w dolinie Bamian to tylko bałwany wykute w kamieniu. Nie przejmują się nimi tak samo jak żywymi ludźmi poddanymi ich rządom. Mułła Omar, przywódca „islamskiego państwa afgańskiego”, rozkazał zniszczyć pomniki. I dopiero ten rozkaz przypomniał światu o tragicznym losie kraju.