POLITYKA opisuje polskie problemy od 50 lat. Przez wiele lat największym problemem był sam PRL, który trzeba było uzdatniać, a potem – spuścizna po systemie, utrudniająca budowanie demokracji. Nieustannie pojawiają się nowe kryzysy, co nie oznacza, że stare do końca znikają. Spora część polskich kłopotów, jak się wydaje, ma ponadczasowy i ponadustrojowy charakter, wynikający z historii, zbiorowej mentalności, stereotypów. Możemy się o tym przekonać czytając wyniki podobnej ankiety sprzed 10 lat, na 40-lecie POLITYKI. O „Polskim problemie nr 1” wypowiedzieli się wówczas Mieczysław F. Rakowski, Ernest Skalski, Wojciech Giełżyński, Marta Wesołowska-Sanden, Anna Strońska, Jerzy Urban, Maciej Iłowiecki i Andrzej Szczypiorski. Autorzy podnosili m.in. wagę sprawy akcesu Polski do NATO i Unii Europejskiej, kwestie historycznego pojednania i unikania sytuacji permanentnej rewolucji, łagodzenia wewnętrznych konfliktów, problem bezideowości i obniżenia standardów intelektualnych, styl życia publicznego, cenę transformacji gospodarczej, zwłaszcza bezrobocia, trudności w kształtowaniu się demokratycznego porządku politycznego, w tym układu partyjnego. Z okazji jubileuszu 50-lecia, podobnie jak 10 lat temu, zwróciliśmy się do polityków, naukowców, kościelnych hierarchów, artystów i publicystów o wskazanie dzisiejszego polskiego problemu numer 1, spraw, które hamują rozwój, psują społeczną atmosferę albo stają się wyzwaniem, z którym Polakom przyjdzie się zmierzyć. Odpowiedzi drukujemy w porządku alfabetycznym.
Artykuły Tomasza Wołka („Wydrzeć Michnikowi polską duszę” – POLITYKA 3 i „Salonowiec” – POLITYKA 5) wywołały żywy odzew. Jednym z salonowców opozycji demokratycznej lat 70. i 80. był Jan Lityński, którego tekst w formie listu do Wołka zamieszczamy poniżej.
Maciej Rybiński był jednym z felietonistów. Teraz może już zaliczać się, wedle określenia Jarosława Kaczyńskiego, do „publicystycznej szpicy”. W czołówkowym artykule „Dziennika” triumfalnie, niczym prawodawca, obwieścił początek nowej epoki, czyli „Koniec Polski Kiszczaka i Michnika”.
W Polsce przez długi czas nie wydawano tej książki, choć sam Jan Paweł II dziękował autorowi za jej napisanie.
Pomnikowe wydanie „Wielkich mów historii” jest wydarzeniem nie tylko edytorskim. To bezcenny materiał dla historyków, polityków, publicystów, a także wszystkich tych, których pasjonują burzliwe dzieje ludzkości. Ciąg dalszy mógłby uwzględnić mowy i mówców tu nieobecnych.
Aleksander Gudzowaty uważa, że polskimi rządami manipulują ludzie związani ze służbami specjalnymi. To oni wyeliminowali Bartimpex z handlu gazem, a jemu samemu dorobili gębę rosyjskiego agenta. Taśma z nagraniem rozmowy Gudzowatego z Adamem Michnikiem miała tę tezę potwierdzać.
Adam Michnik 17 października skończył 60 lat. Rzecz trudna do pojęcia, zwłaszcza dla ludzi mojego pokolenia, pamiętających Michnika z jego lat studenckich, od czasu relegowania goz Uniwersytetu Warszawskiego w pamiętnym marcu 1968 r. Tak więc przeżyliśmy z Michnikiem większość własnego życia... A zarazem pół wieku dziejów Polski.
Adam Michnik chorował zawsze. Na otaczający go świat, na Polskę, na swoich przeciwników i na swoich przyjaciół. Od dzieciństwa zawsze odstawał od dominujących poglądów, porządków i norm, za co płacił wielką osobistą cenę. Należał do tej nielicznej grupy, która w największym stopniu przyczyniła się do tego, że Polska znormalniała i wróciła do zdrowia po 1989 r. Ale sam nie czuje się teraz dobrze.