Tym razem Adam Małysz nie poszybował na podium. Triumfatorem Turnieju Czterech Skoczni został Niemiec Sven Hannawald. Nagły spadek formy Polaka nie rokuje dobrze na miesiąc przed zimowymi igrzyskami w Salt Lake City. Polsko-niemiecka rywalizacja będzie zażarta.
Dr Jan Blecharz. Psycholog, pracownik naukowy AWF Kraków, opiekun Adama Małysza i kadry polskich skoczków
Apoloniusz Tajner. Trener Adama Małysza i polskich skoczków narciarskich
Im dalej skakał Adam Małysz, tym głośniej było o jego rodzinnej Wiśle, miasteczku w Beskidzie Śląskim. Z tutejszej piwiarni U Bociana nadawano transmisje telewizyjne równie często jak z rozsianych po całym świecie skoczni, na których Polak przeskakiwał swych rywali. Inny znany wiślanin Jerzy Pilch dziękuje Bogu, że zdążył napisać to i owo o Wiśle, nim nastał Małysz. Wisła, jak Polska, miała w tym sezonie dni chwały, odcięła sobie 169 cm (wzrost Małysza) dumy narodowej.
Mistrz świata z Lahti, triumfator Turnieju Czterech Skoczni i, najpewniej, zdobywca Pucharu Świata stał się ulubieńcem mediów i polityków, wyrafinowanych artystów i prostego biesiadującego ludu, symbolem narodowym i idolem kultury masowej. O mistrzu świata z Lahti pisze się wiersze i piosenki, opowiada dowcipy, a nawet lepi się jego podobizny i wystawia po galeriach.
Na to czekali wszyscy kibice w Polsce, a także ci, którzy sportem interesują się tylko przygodnie. W piątek na średniej skoczni w Lahti Adam Małysz pogrążył rywali i zrewanżował się Martinowi Schmittowi za porażkę w poprzednim konkursie. Ale zwycięstwo skoczka z Wisły można oceniać nie tylko w sportowych kategoriach i być może nie ten wymiar sukcesu jest tu najważniejszy.
Adam Małysz, niegdyś nieśmiały zagubiony chłopak, który miał kłopoty nawet ze zwykłą rozmową, w ciągu dwóch lat przeszedł prawdziwą metamorfozę. Dziś zadziwia nie tylko rekordowymi skokami, ale także stuprocentową pewnością siebie, stoickim spokojem i pogodą ducha. Zanim do tego doszedł, musiał przy fachowej pomocy przejść trening psychologiczny. Trema jest prawdziwą torturą dla nieśmiałych, a nieśmiałość często bywa lekceważona, wyśmiewana, skazująca na porażkę, na margines. Zwłaszcza w czasach wolności gospodarczej i bezwzględnej konkurencji na rynku pracy, kiedy świat należy do ludzi przebojowych i wygadanych. Według dr. Bernardo Carducciego, dyrektora Instytutu Badań nad Nieśmiałością Uniwersytetu Indiana, w ciągu ostatnich 15 lat w społeczeństwach zachodnich odsetek ludzi nieśmiałych wzrósł z 40 do 48 proc. Liczba cierpiących męki zażenowania Polaków zgodnie z ostrożną oceną krajowych specjalistów jest o 10–12 proc. wyższa. Wygląda więc na to, że prawie połowa obywateli naszego kraju lęka się codziennych sytuacji wymagających stanowczych reakcji, nie potrafi wypowiedzieć publicznie choćby najsłuszniejszych własnych opinii, panikuje w pracy, obawia się spotkań z obcymi, boi się komentarzy otoczenia, a przy byle towarzyskiej okazji peszy się i denerwuje. Dedykujemy im wszystkim terapię Małysza.