Główny Urząd Statystyczny podał tzw. szybki szacunek wzrostu cen towarów i usług na koniec roku. Wynika z niego, że inflacja w grudniu 2021 r. wyniosła aż 8,6 proc.
Inflacja sięgnęła w listopadzie prawie 8 proc. i jest najwyższa od dwóch dekad. Dlaczego skoczyła tak wysoko i kiedy może się obniżyć? Rozmowa z ekonomistą Ignacym Morawskim.
Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego, walczy o przetrwanie w fotelu szefa NBP. Wierzył, że zostanie ojcem polskiego cudu gospodarczego, a przejdzie do historii jako ekonomiczny bajarz i współsprawca rekordowej inflacji.
Niespełna dwie godziny po publikacji w „Polityce” tekstu o Narodowym Banku Polskim na jego stronie internetowej pojawiło się stanowcze oświadczenie. Warto wyjaśnić kilka spraw.
Miesiąc temu związki zawodowe zapytały Glapińskiego o „podejrzenia założenia podsłuchu w pokojach pracowników”.
Wraz z drożyzną rośnie niezadowolenie Polaków z zarobków. Podwyżek płac – według monitoringu NBP – żądają już pracownicy 73 proc. przedsiębiorstw. Premier odpowiada na to, że przecież pensje rosną szybciej niż ceny. Niby ma rację, a jednak mija się z prawdą.
Spora część programowych proklamacji tzw. dobrej zmiany ma charakter propagrandy (pozwalam sobie stworzyć takie pojęcie), której dobrym przykładem jest nachalne wieszczenie sukcesów, często humorystyczne czy też tragikomiczne.
Spóźnione podwyżki stóp procentowych nie pomogą. Inflacja wymknęła się spod kontroli i nikt dzisiaj nie wie, do jakiego poziomu dojdzie.
Oczekiwania wobec inflacji były wysokie (mediana prognoz wynosiła 6,4 proc.), ale i tak zaskoczyła. Jak wynika ze wstępnych danych Głównego Urzędu Statystycznego, w październiku inflacja konsumencka w Polsce osiągnęła poziom 6,8 proc. To najwyższe tempo wzrostu cen od maja 2001 r.
6 zł za litr benzyny, litr autogazu – 3 zł? Jeszcze niedawno wydawało się to nieprawdopodobne, a dziś staje się faktem. Tak drogo na stacjach paliw nie było od 2012 r. Módlmy się, by kolejna bariera nie została pokonana i cena nie doszła do 7 zł.