Ewentualny wyrok Trybunału Praw Człowieka czy Komitetu Praw Człowieka przy ONZ nie zniesie orzeczenia Trybunału Przyłębskiej. Otworzy jednak drogę do kwestionowania go przed polskimi sądami.
Napięcie społeczne rośnie, bo konserwatywny rząd wprowadził w życie de facto zupełny zakaz aborcji – światowe media niemal jednogłośnie komentują wydarzenia w Polsce.
Publikując wyrok aborcyjny i jego uzasadnienie, Trybunał właśnie odebrał kobietom możliwość oceniania „własnego dobrostanu”. Niech „automatycznie” urodzą, to się przekonają, czy „dobrostan się im naruszył”.
Trybunał Julii Przyłębskiej w końcu opublikował uzasadnienie do wyroku antyaborcyjnego: jest wewnętrznie sprzeczne, daje władzy „furtkę”, by nie zakazywać całkowicie aborcji ze względu na ciężkie uszkodzenie płodu. Tuż przed północą w „Dzienniku Ustaw” opublikowano także sam wyrok.
Wyrok regulujący dostęp do aborcji razem z uzasadnieniem opublikowano po ponad trzech miesiącach zwłoki. Wtedy wywołał falę ulicznych protestów, Strajk Kobiet wezwał do demonstracji także dziś.
Tak naprawdę na ulicach są teraz dwie grupy: Strajk Kobiet i młodzież z pewnym anarchistycznym zacięciem. Gdy opadną emocje wywołane utarczkami z policją, może się okazać, że mają różne cele.
Legalizacja aborcji w Argentynie – ojczyźnie papieża Franciszka – dowodzi, że wytrwałość w prowadzeniu społecznych kampanii popłaca. Choć sama nie wystarcza.
Katolicka, tradycjonalna Argentyna przechodzi na „postępową stronę mocy”: senat zaaprobował ustawę legalizującą aborcję bez żadnych wyjątków i warunków wstępnych.
Profil uczestników i zwolenników manifestacji pod szyldem Strajku Kobiet odbiega od medialnego obrazu. Przeciętny protestujący nie jest wcale dobrze wykształconą kobietą z dużego miasta, która domaga się aborcji na żądanie.
Abp Jędraszewski walkę o „słuchające sercem” kobiety wzmocnił serią pytań do „julek”. Na prawicy i w Kościele dorobiono już im gębę wulgarnych lewicowych oszołomek.