Fabuła niezbyt porywająca, zawiera wiele cytatów i autorskich powtórzeń, lecz wciąga i śmieszy.
Vittorio Storaro, operator filmowy, laureat trzech Oscarów, o Woodym Allenie, nakręconej z nim nowej komedii „Śmietanka towarzyska” i filozofii kolorów.
Zbliżający się do osiemdziesiątki Woody Allen staje się coraz bardziej zgorzkniały i sceptyczny. I już chyba nawet nie lubi swych bohaterów. Przykładem najnowszy film „Nieracjonalny mężczyzna”.
Najdotkliwiej odczuwamy brak tego, co jest specjalnością filmów Allena, czyli inteligentnych dialogów i dowcipnych ripost.
„Magia w blasku księżyca” to rzecz lżejszego kalibru, ale na pewno nie sprawi zawodu.
Filmowi nie pomaga zachowawcza, naiwnie melodramatyczna konwencja.
Amerykanie odreagowują traumę kryzysu ekonomicznego i strasznych błędów, jakie popełniali w przeszłości. Z nominowanych do Oscara tytułów wyłania się obraz Ameryki chorej, samotnej, nietolerancyjnej, budzącej się z kacem moralnym ze snu o potędze i nieomylności.
Nowy film Woody’ego Allena sprawia olbrzymią niespodziankę.
Film ma klasycznie przejrzystą strukturę, opowiedziany jest chronologicznie, głos zabierają w nim współpracownicy, rodzina, a nawet dwie byłe żony Allena.
Po wyczerpującej przebieżce po kilku europejskich miastach Woody’emu Allenowi wyraźnie zaczyna brakować tchu. Jego najnowsza surrealistyczna produkcja „Zakochani w Rzymie” jest tylko zręcznym powtórzeniem ogranych tematów i odpoczynkiem przed kolejnym wyzwaniem.