Czy warto umierać za Irak?
Już siedmiu żołnierzy elitarnej jednostki w Iraku zostało odesłanych za pijaństwo do kraju. To odsłoniło skalę skrywanego problemu. W krajowych garnizonach pije się dużo intensywniej. I nie tylko pije.
Państwo wydaje rocznie setki milionów złotych po to, aby ubrać swoich funkcjonariuszy od stóp do głów: bielizna, mundury, kożuchy, smokingi i furażerki, ubrania codzienne, wyjściowe, terenowe oraz galowe. Nawet ministrowi Jerzemu Hausnerowi – jako zwierzchnikowi górnictwa – przysługuje czako z pióropuszem. Czy budżet stać na prowadzenie tych salonów mody?
W Polskich Zakładach Lotniczych w Mielcu stoi kilkanaście nowiutkich samolotów wartości ponad 3 mld zł. MON chętnie odda je za złotówkę. To słynne Irydy, na które przez lata wydaliśmy setki milionów dolarów. Teraz mówi się, że Irydę mogą zastąpić rosyjskie Migi. Czy to koniec mrzonek o polskim samolocie dla wojska?
Droga do kwatery głównej generała Sancheza pod Bagdadem, sprawdzana co kilka godzin, powinna być najbezpieczniejszą szosą w Iraku. Ale o piątej rano, kilka kilometrów od bramy, samochód naszej ochrony wyleciał w powietrze na minie, a nasz pojazd zaatakowano granatem. Takie niebezpieczeństwa czyhają w Iraku na każdym kroku.
Polskie wojsko przejęło od Amerykanów kontrolę nad strefą środkowopołudniową w Iraku. Ale jej część przejmiemy z opóźnieniem. Tę ze świętym miastem An-Nadżaf, gdzie potężny zamach zabił ponad 100 osób, w tym duchowego przywódcę irackich szyitów ajatollaha al Hakima. W Iraku nie ma stref wolnych od niebezpieczeństwa.
Zwyczajny nocny patrol ulicami Karbali. Pięciu marines, dwóch Polaków i iracki tłumacz. As-salam alejkum, marhaba – pozdrawiają napotkanych. Ludzie podają żołnierzom ręce, klepią po plecach, unoszą w górę kciuki. Z domów wybiegają roześmiane dzieci. Nagle w całej dzielnicy gaśnie światło. Słychać wybuchy i pojedyncze strzały.
Minister Cimoszewicz chyba zbyt szczerze powiedział, po co jedziemy do Iraku