Po 182 losowaniach loterii weneckiej padł wreszcie upragniony numer „53”. Włosi świętują. Hazardowi oddaje się tu 80 proc. dorosłych. Ten zbiorowy nałóg wyjątkowo się państwu opłaca.
Włoscy palacze w liczbie trzynastu milionów byli pewni, że wprowadzony niedawno zakaz palenia w miejscach publicznych nie będzie egzekwowany. Tak jak w Italii wiele innych. Niestety zgotowano im koszmar.
Rzymscy kibice czekali na ten dzień od wielu miesięcy. 6 stycznia na Stadio Olimpico grają Lazio i Roma. Pierwsze derby Rzymu rozegrano 75 lat temu. Już wtedy Włosi – jak but długi – zarażeni byli wszechogarniającą miłością do calcio.
Grupy młodych ludzi wynoszą towary ze sklepów albo stołują się w najdroższych włoskich restauracjach nie płacąc. Jeśli to kradzież, to ideologiczna: zakupy potem rozdają biednym, rachunki za jedzenie radzą przekazywać międzynarodowym organizacjom. Akcja anarchistów wywołała we Włoszech burzliwe spory.
Zaczynał jako piosenkarz, a obecnie jest premierem, magnatem prasowym i najbogatszym Włochem. Zarzuca mu się niejasne operacje finansowe, kontakty z mafią i masonerią, nadużywanie władzy. Silvio Berlusconi, niczym rzymski cesarz, zapewnia milionom chleb i igrzyska.
Na świecie nie wolno łączyć stanowisk państwowych z prowadzeniem własnego biznesu. Nie można być jednocześnie głową państwa i szefem prywatnego imperium. Jednak we Włoszech nikt tej zasady nie przestrzega. Najbogatszy premier Europy Silvio Berlusconi od lat wodzi wszystkich za nos.
Porównano go do Picassa i Kandinsky’ego, okrzyknięto pierwszym stylistą postmodernizmu. Ba, często cytowano słowa sprzedawczyni z jego nowojorskiego butiku: „We Włoszech jest papież i Armani”.
Po śmierci Umberto Agnellego, prezesa Grupy Fiat, włoski koncern, pogrążony w ciężkiej chorobie, walczy jeszcze o życie. Ostatnio pojawiły się symptomy poprawy. Jest nadzieja, że Fiat przeżyje.
Włochy to biedny kraj zamieszkiwany przez bogaczy, kraj katolicki zaludniony przez ateistów. W tych paradoksach znajdziecie naszą największą zaletę – umiejętność okłamywania samych siebie. I naszą największą wadę – umiejętność okłamywania samych siebie.
Jeszcze niedawno Gubbio znane było głównie z legendy o św. Franciszku i strasznym wilku. Teraz miasto rozsławia pewien rzemieślnik, który produkuje urządzenia służące zachowaniu wierności.