Wydarzenia ostatnich tygodni to jeszcze nie przełom, ale już wyrwa w sprawnym działaniu laboratorium nowego systemu politycznego. Dalsze udawanie demokraty będzie dla Viktora Orbána coraz trudniejsze.
Viktor Orbán jest uważany za herolda nowych czasów. Ale jego pomysł na państwo pochodzi wprost z poprzedniej epoki.
Węgrzy nie ustępują w proteście przeciwko zmianom w prawie pracy i łamaniu demokracji. Już piąty dzień wychodzą na ulicę.
Opuszczenie kraju przez Uniwesytet Środkowoeuropejski (CEU) to kolejny krok w budowie autorytarnego reżimu nad Dunajem.
Węgry okazują się w coraz większej mierze ustrojowym ideałem dla władzy PiS, więc niewykluczone, że i nad Wisłą zostanie wprowadzony nowy pomysł znad Dunaju: zakaz manifestacji pod domami polityków.
Premier Węgier gra szeroko, coraz szerzej. Niewielki gracz z niewielkiego, choć kiedyś całkiem sporego, kraju ma ambicje nakreślenia nowego porządku nie tylko Basenu Karpat, ale i Europy Środkowej. Co najmniej.
Wschodnia Europa przestaje wierzyć w Zachód i traktować go jak cel, do którego warto zmierzać. Z wielu powodów.
Węgierski rząd nie cofnie się przed niczym w walce z imigrantami. Pakiet „Stop Soros” zakłada m.in. karanie więzieniem za pomoc uchodźcom.
Ambitnemu premierowi Węgier robi się za ciasno w kraju. Zainteresowania kieruje ku Bałkanom, a forpocztą są węgierskie podboje na tamtejszym rynku mediów.
O tym Jarosław Kaczyński może tylko pomarzyć. Viktor Orbán właśnie zapowiedział, że korzystając z konstytucyjnej większości, po raz drugi w swojej karierze zmieni ustawę zasadniczą.