Iran nie prowadził ataku na Izrael według rosyjskiej koncepcji działań ofensywnych, ale elementów wspólnych jest tak dużo, że i my musimy być gotowi na odparcie takich uderzeń.
Wielu obserwatorów dostrzega pewne podobieństwa między atakiem Iranu a tym, co obserwujemy w Ukrainie w niektóre noce. Irańskie uderzenie było masywniejsze, ale tylko dlatego, że było pojedyncze, a nie dziesiątki razy powtarzane.
Ataki na ukraińską infrastrukturę energetyczną weszły na zupełnie inny poziom. Zamiast atakować stacje rozdzielcze i transformatorowe, które da się naprawić, Rosjanie atakują teraz bezpośrednio bloki energetyczne.
Byli przekonani, że mogą spokojnie czekać na upadek Ukrainy, tymczasem europejska część NATO budzi się do życia. Nie tylko się zbroi, ale chce Rosji postawić barierę już tam, w Ukrainie.
Rosjanie wydali specjalny poradnik dla żołnierzy. Jest niezwykle ciekawy. Ma tylko 47 stron, ale zawiera jasne i klarowne zalecenia, co i jak należy robić na froncie. Wiele z nich wynika z doświadczeń zebranych na wojnie w Ukrainie.
Było w tej wojnie całkiem sporo przypadków porażenia własnych wojsk albo zestrzelenia własnych samolotów. I choć zdarzyło się to obu stronom konfliktu, to Rosjanom częściej. Jak się temu zapobiega?
Wzmocnienie ukraińskiego systemu obrony powietrznej to konieczność. Na pewno dostawa samolotów F-16 będzie na tym polu bardzo ważnym kamieniem milowym, który poprawi zdolności Ukrainy w zakresie obrony powietrznej.
Obawiamy się, że ta ofensywa Rosjan może być przełomem. Może zdecydować o dalszych losach wojny. Jeśli Ukraina się obroni i nie straci wielkich połaci terenu, to pozostanie w grze. Ale trzeba będzie podjąć radykalne decyzje.
Rosjanie mają problemy z produkcją swoich pocisków Iskander, nie nadąża ona za potrzebami, dlatego próbują takie rakiety załatwić, skąd się da. A dało się do tej pory z Korei Północnej i przypuszczalnie również z Iranu.
Polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski powiedział wczoraj: podjęliśmy decyzję o ustanowieniu misji natowskiej dla Ukrainy. I zaraz dodał: to nie znaczy, że włączamy się do wojny.