Za czasów radzieckich Lwów miał etykietę kulturalnej stolicy Ukrainy. Teraz bohema przenosi się do Kijowa, ale nie wszyscy lubią tamtejszy styl życia, więc zostają – z sympatii do miasta albo z przyzwyczajenia. Lwów nie traci swojego kreatywnego ducha, gorzej z materią.
Polityczny Kijów zawarł pokój. Władzę będzie sprawować pomarańczowa koalicja, a premierem – jak w dniach tryumfu – zostanie Julia Tymoszenko. Ale żeby zrozumieć, kto naprawdę będzie rządził Ukrainą, trzeba przyjrzeć się dokładnie składowi parlamentu.
Niebiescy wygrali, ale przegrali, pomarańczowi na odwrót
Na kilka dni przed wyborami parlamentarnymi na Ukrainie nadal trudno zrozumieć, kto jest czyim wrogiem, a kto sojusznikiem. Przedstawiamy dwie próby wyjaśnienia.
Jeśli w wyborach 26 marca do władzy dojdzie opozycja, Ukraina weźmie kurs na strategiczny sojusz z Rosją.
Nie ma lekko. Najpierw wojna gazowa, potem kryzys polityczny i dymisja rządu. Teraz szykują się wybory parlamentarne. Wschód kraju znów się weźmie za bary z zachodem.
Rosja na krótko zakręciła kurek z gazem. Spadło ciśnienie w rurach, wzrosło w polityce.
Kiedy proboszcz od św. Mikołaja ogłosił, że w Kamieńcu Podolskim mieszka wielu Ukraińców nieświadomych genetycznej polskości – ludzie zaczęli się sobie uważniej przyglądać, wzajemnie o tę złą polskość posądzać.
Sinoszara i zniekształcona przez opuchliznę twarz Wiktora Juszczenki, obok pomarańczowych akcentów, stała się jednym z symboli pomarańczowej rewolucji. Prezydent zdrowieje szybciej, niż toczy się śledztwo. Bo hipotez ciągle przybywa.