Zabawa w „ruskie onuce” i szukanie agentów bywała rytuałem i pustą grą polityczną na poziomie Antoniego Macierewicza. Tym razem jest inaczej, wojna zmieniła wszystko. PiS stawia zachodni porządek działania na głowie.
Komisji Europejskiej nie przekonują tłumaczenia Warszawy. Bruksela liczy na skuteczność nacisków USA w kwestii przyjętej przez PiS i podpisanej już przez Andrzeja Dudę ustawy o komisji mającej badać rosyjskie wpływy.
Kongres musi sformalizować wstępne porozumienie między Joe Bidenem a przywódcą GOP, a łatwo nie będzie. Nie jest też pewne, czy legislatorzy zdążą do 5 czerwca, gdy wyczerpią się rezerwy na spłatę wszystkich zobowiązań USA.
Głównym argumentem gubernatora Florydy Rona DeSantisa i jego obozu jest teza, że w 2024 r. ma większe szanse niż Donald Trump na pokonanie Joe Bidena. Zaczął jednak od piarowego potknięcia.
Amerykanie, którzy nie muszą martwić się o pensje, robią sobie zapewne popcorn, siadają na kanapach i szykują się na kolejny bardzo amerykański kryzys.
Nie ma wątpliwości, że gdy spotyka się G7, jest to szczyt kluczowych graczy kolektywnego Zachodu. Dziś bardzo zajętych nie tyle sobą nawzajem, co Ukrainą i Chinami. Rosja dla Stanów Zjednoczonych jest zagrożeniem aktualnym, ale uznawanym za przejściowe i do pokonania. Chiny są dla Ameryki zagrożeniem przyszłościowym i egzystencjalnym.
Sąd przysięgłych w Nowym Jorku orzekł, że Donald Trump dopuścił się napaści seksualnej na dziennikarkę E. Jean Carroll i szkalując ją jako „oszustkę i kłamczuchę”, zniszczył jej reputację. Co to może oznaczać dla jego politycznej przyszłości?
Komisja, która miała tropić niszczycielskie wpływy Rosji na inne państwo, już kiedyś działała – w USA przewodniczył jej Joseph McCarthy. Zniszczyła i jego, i zaufanie obywateli do rządu.
Rosjanie dążą do przedłużenia wojny. Całkiem słusznie kalkulują, że Zachód intensywnie wspierający Ukrainę nie jest przygotowany na długotrwałe działania wojenne. Co z tego praktycznie wynika?
Po 20 latach problemem dla Zachodu staje się Państwo Islamskie, a zwłaszcza jego afgańska część, czyli ISKP. Dżihadyści korzystają w Afganistanie na niezdolności talibów do pełnej kontroli terytorium. Dla ISKP w Afganistanie powstało „safe haven”.