Nikt tutaj nie używa starych arystokratycznych tytułów, ale zawsze istniała tu szlachta. Potomkowie najstarszych rodzin amerykańskich. Mówi się o nich - stare pieniądze. Amerykanina pieniądz szlachci, ale dopiero drugie i następne pokolenia nuworyszów przyjmowane są na salony. Szlachetki jednorocznego sukcesu giełdowego nie liczą się w tej grze. Splendor szlifuje się z pokolenia na pokolenie.
"Jeden z najbardziej dynamicznych przywódców w Europie, którego akcje wstrząsnęły całym kontynentem" - przedstawia Andrzeja Leppera organizator jego przyjazdu do USA Tom Garrett. W Waszyngtonie lider Samoobrony demonstrował pod Kapitolem w obronie farmerów, potem wystąpił na konferencji prasowej i wziął udział w przyjęciu na Kapitolu.
Jako przywódca Ku-Klux-Klanu starałem się uprawiać politykę nienawiści bez przemocy i łamania prawa. Nie oznacza to, że byłem w stanie przemoc wyeliminować, trudno ją bowiem oddzielić od nienawiści. Ludzie przystępują do KKK, aby zaprowadzać własny porządek świata siłą, a nie za pomocą dyskusji. Nie mogłem też być wszędzie. W każdym ze stanów istniało przeciętnie 70-80 grup KKK i każda z nich działała na własną rękę.
Był niedoświadczonym pilotem, zaledwie rok temu otrzymał licencję, a jednak zdecydował się na lot w bezksiężycową noc, w mgle potęgującej się nad oceanem. Samolot nie doleciał do celu. Życie Johna F. Kennedy´ego juniora zakończyło się równie nagle, gwałtownie i absurdalnie jak życie jego ojca i dwóch stryjów. Cała Ameryka pamięta go jako trzylatka salutującego 25 listopada 1963 r. nad trumną zamordowanego prezydenta.
64-letni Siergiej, ze swoją okrągłą twarzą, łysiejącą głową i niebieskimi słowiańskimi oczami, bardzo przypomina ojca - Nikitę Siergiejewicza Chruszczowa, którego Amerykanie dobrze pamiętają. W czasie słynnej "kuchennej debaty" z wiceprezydentem Nixonem zapowiadał przecież, jak to Związek Radziecki "doścignie i prześcignie", a potem na forum ONZ padły te złowrogie słowa: "Pogrzebiemy was", akcentowane uderzeniami buta w mównicę.
Jak wszystko dobrze pójdzie, za półtora roku emerytowany prezydent Bill Clinton będzie już tylko mężem swojej żony - potężnej senator ze stanu Nowy Jork. Wiadomość, że Hillary Rodham Clinton kandyduje do Senatu, nikogo nie zaskoczyła - wiadomo było od dawna, że nie zadowala jej tradycyjna rola Pierwszej Damy.
Polityka w Stanach Zjednoczonych przekształciła się w wyścig o pieniądze. Amerykanie zgadzają się, że system finansowania kampanii politycznych jest chory, ale na razie nie ma na tę chorobę lekarstwa. Nic więc nie zmieni się podczas wyborów prezydenckich w 2000 r. (o starcie kampanii pisaliśmy w POLITYCE 26).
Grupa jedenastu Amerykanów, z pochodzenia polskich Żydów, występuje do sądu w Nowym Jorku o zwrot domów znacjonalizowanych po wojnie w Polsce. Ich skarga sądowa zarzuca Polsce i Polakom mordy i prześladowania, dosłownie: kontynuację hitlerowskiej polityki eksterminacji Żydów i rabunku ich mienia. Jeśli jednak pominąć skandaliczną formę, samo żądanie zwrotu majątku miałoby duże szanse sukcesu także przed polskim sądem.
Do wyborów prezydenckich w USA jeszcze prawie półtora roku, ale wyścig po klucze do mieszkania przy 1600 Pensylvania Avenue już się rozpoczął. O ile nic niezwykłego się nie zdarzy, zdobędzie je obecny wiceprezydent Al Gore albo republikański gubernator Teksasu, syn byłego prezydenta, George W. Bush. Obaj oficjalnie ogłosili zamiar kandydowania.
Nawet surowi krytycy Billa Clintona w USA chylą przed nim kapelusza - dał w końcu nauczkę łamiącemu prawa człowieka Slobodanowi i to bez straty jednego amerykańskiego żołnierza. Pochwały te wszakże w dużej mierze wyrażają po prostu ulgę z niespełnienia się niedawnych obaw. Było już tak źle, że wydawało się, iż będzie jeszcze gorzej: wojna potrwa długo, przekształci się w drugi Wietnam albo zakończy zgniłym kompromisem ośmieszającym NATO.