Dokładnie tego samego dnia, kiedy pasażerskie liniowce taranowały World Trade Center i Pentagon, w supernowoczesnej hali w londyńskiej dzielnicy Docklands rozpoczęły się jedne z największych targów zbrojeniowych – Defence Systems and Equipment International. Wszyscy dosłownie rzucili się na pociski przeciwlotnicze. Toczone latami negocjacje możemy teraz zakończyć w kilka tygodni – radował się jeden z menedżerów wielkiej międzynarodowej korporacji.
Fortuny linii lotniczych zależą po pierwsze od popytu na usługi, czyli ruchu lotniczego, po drugie od kosztów robocizny, czyli płac pilotów i personelu naziemnego, a wreszcie od ceny paliw. W ubiegłych latach linie lotnicze zmagały się ze wszystkimi trzema problemami, ale nigdy jednocześnie. Do tego roku.
Ameryka w patriotycznym zrywie szuka słusznej pomsty. Zapowiedziała odwet już w dniu ataku na Manhattan i Pentagon – i musi go dokonać. Wielkie okręty, samoloty, tysiące żołnierzy USA szykują się do uderzenia. Ale gdzie, kiedy, przeciw komu, jakimi siłami i z jakim skutkiem? Sojusznicy Stanów Zjednoczonych mają z tym nie mniejszy kłopot niż sama Ameryka.
Maklerzy i finansiści, którzy śpiewali „God bless America” podczas uroczystego otwarcia giełdy na Wall Street po kilkudniowej przerwie, mieli szczere łzy wzruszenia w oczach. Wierzyli, że „prawdziwy Amerykanin nie sprzedaje teraz akcji”, jak głosiły patriotyczne hasła, żeby uchronić giełdę przed spadkiem, a w każdym razie przed paniką. Ale jednym załzawionym okiem zerkali na swoje monitory i na tabelę cen, czy aby inni się nie pokwapią ze sprzedażą, a oni zostaną z bezwartościowymi akcjami w ręku.
W mieście nie możemy się doliczyć tysięcy ludzi, jednym z nich jest prezydent – komentował z goryczą nowojorski strażak uczestniczący w akcji ratunkowej na Manhattanie. Zamiast prezydenta na prawdziwego bohatera, umiejącego podnieść morale Amerykanów, wyrósł burmistrz Rudolph Giuliani. Ale George Bush odrabia straty i stanął przed wielką szansą, jaką los daje nielicznym – w godzinie próby.
Gdy 17 września po najdłuższej przerwie w swej historii ruszyła giełda nowojorska i Dow Jones stracił w ciągu jednego dnia ponad 7 proc. swej wartości, stało się oczywiste, że nadwerężone zaufanie i poczucie niepewności popycha amerykańską gospodarkę ku pierwszej od 10 lat recesji. Jedyna dziś lokomotywa światowej gospodarki porusza się niezbyt energicznie, co nikomu nic dobrego nie wróży.
– To niewyobrażalne – opowiada Oeter McKendry, ochotnik, który przybył z Maine. – Tak często widzieliśmy filmy, w których Bruce Willis sam burzy wieżowiec i odjeżdża, jak gdyby nic się nie stało. To już nie jest film. Znalazłem wiele strasznych rzeczy. Znalazłem palec, łokieć i część twarzy. Lecz najbardziej wstrząsnęły mną buty. Gdziekolwiek spojrzałeś – setki butów. I ta świadomość, że każdy z nich został zerwany z nóg właściciela w chwili wybuchu.
Jak to w ogóle było możliwe? Dlaczego dały się oszukać wszystkie systemy bezpieczeństwa? Gdzie był wywiad, ochrona lotnisk, kontrola ruchu powietrznego, czy budynki WTC aby nie kusiły losu? No i najważniejsze: co trzeba zrobić, aby w przyszłości uniemożliwić przeprowadzenie ataku terrorystycznego na taką skalę i z tak przerażającymi konsekwencjami?