Najważniejszy wynik wyborów jest oczywisty: rząd pozostanie w rękach PiS. Będzie zatem pod wieloma względami tak samo. Nie należy się spodziewać ani zmiany stylu rządów, ani respektu dla naruszanych w poprzedniej kadencji reguł. Będzie jednak inaczej – bo opozycja nie będzie już tak bezradna jak przez ostatnie cztery lata.
Opozycyjny pakt senacki zadziałał w wyborach, ale zweryfikuje go pierwsze posiedzenie izby wyższej. PiS do większości brakuje tylko dwóch mandatów.
Sejm i Senat od stu lat obradują w siedzibie tymczasowej. Prowizoryczność odbija się w przestrzeni i symbolice świątyni polskiej demokracji. Wpływa także na sejmowe obyczaje.
PiS ryzykuje bardzo dużo. Może oczywiście być tak, że członkowie komisji się pomylili, ale jeśli nie, to Kaczyński wyjdzie na człowieka, który nie umie pogodzić się z porażką w wolnych wyborach w państwie, które sam przez ostatnie cztery lata urządzał.
Jak wiadomo z historii wojskowości, łatwiej coś zdobyć, niż utrzymać. W piątek w Warszawie o przyszłości izby rozmawiali senatorowie Koalicji Obywatelskiej.
Czekają nas prawdopodobnie kolejne cztery lata „dobrej zmiany”. Ale obywatele mogą budować państwo poza strukturami władzy politycznej.
Groteskowy namiot za milion złotych na placu Zamkowym, w którym zebrało się Zgromadzenie Narodowe na rocznicowe pogaduchy, doskonale sprawdził się w roli symbolu obecnego Sejmu jako nikomu niepotrzebnej, za to kosztownej dekoracji.
Senat to trochę miejsce zsyłki – za karę, na emeryturę, bo nie wiadomo, co z kimś zrobić. Jeśli jest to izba refleksji, to nierzadko mocno osobliwej. Ostatnio głośno było nie tylko o senackich debatach, ale i o leżącym na korytarzu hotelu sejmowego senatorze Pęku.
Następny ruch należy do prezydenta Bronisława Komorowskiego, który wciąż ma wątpliwości, czy ustawa jest konstytucyjna.
„Czy dzieci osób bezpłodnych przenoszą bezpłodność?” – pytał w trakcie senackiej debaty nad ustawą o in vitro Grzegorz Czelej z PiS. Wtórowali mu inni.