Najpierw były szczytne założenia: pomoc bezrobotnym, wspieranie przedsiębiorczości, propagowanie samorządności. Potem jednak idee poszły w kąt, a głównym celem stały się pieniądze.
Sojusz Lewicy Demokratycznej sprawnie wymienił swojego sekretarza generalnego, ale nie jest w stanie zmienić poglądów części działaczy, którzy coraz wyraźniej krytykują dworski styl rządzenia ugrupowaniem. Żale i konflikty wewnątrz Sojuszu osiągają stan fermentu. Czy Leszek Miller nad nim zapanuje?
Prezydent Aleksander Kwaśniewski i premier Leszek Miller – ci dwaj ludzie mają dziś największy wpływ na bieg wydarzeń w Polsce. Politycy, media, obserwatorzy, sfery gospodarcze śledzą każdy ich ruch, każda różnica zdań podlega natychmiastowym interpretacjom i nadinterpretacjom. Czy to już konflikt, czy tylko rozbieżności? Czy to tylko przeciąganie liny między prezydenckim pałacem a premierowską kancelarią o zakres wpływów. Kto tu walczy – politycy czy ich dwory? I o co?
Kościół katolicki, dość nieoczekiwanie, ma teraz najsilniejsze wpływy polityczne w całym okresie III RP. Wcześniej, nawet kiedy władała prawica, silna opozycja lewicowa często wpływała na losy interesujących Kościół prawnych regulacji. Dzisiaj, kiedy rządzą SLD i UP, antykościelne głosy schodzą do ideologicznego podziemia. Lewica najwyraźniej postanowiła przełamać prawicową koncesję na przychylność hierarchów. Nawet kosztem części elektoratu.
Przewodniczący Koła Kobiet SLD w Olsztynie, Bogdan S., aresztowany za wymuszenie rozbójnicze, odchodzi od zmysłów, tak przeżywa rozłąkę z żeńskim aktywem. Bez swego przewodniczącego nie mogą też żyć 44 członkinie koła. W obronę Bogdana S. zaangażował się nawet przewodniczący Rady Miejskiej SLD Jerzy Borowski.
Podczas wyborów parlamentarnych 1993 r. w szeregach SdRP dominowali ci z ulicy Ordynackiej, dawni działacze Zrzeszenia Studentów Polskich. Teraz nastąpiła ofensywa grupy z ulicy Smolnej, czyli dawnych liderów Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej. W Sejmie jest ich około 50, w ministerstwach kilkunastu. Mówi się nawet, że Smolna wzięła teraz rewanż na Ordynackiej.
Zwycięstwo miewa gorzki smak. Jak gorzki, przekonał się łódzki SLD. Sojusz od trzech lat króluje niemal niepodzielnie w samorządzie miejskim i wojewódzkim, a teraz przejmuje również administrację rządową w województwie. Łupy są, trzeba mieć kadry.
Wiele się mówi o rządowej drużynie Leszka Millera. Ma jednak premier-przewodniczący także inną, znacznie większą drużynę: własną partię i jej świeży klub parlamentarny, którego postawa będzie decydująca przy uchwalaniu niepopularnych często ustaw. W klubie po ostatnich wyborach zaszły duże zmiany. Blisko 80 na 200 posłów SLD to zupełnie nowi ludzie w Sejmie, wielu z krótkim stażem w partii. Czy wszyscy staną murem za Millerem?
Koalicja SLD-UP-PSL stała się faktem. Gremia kierownicze obu partii zaakceptowały wstępne ustalenia i postanowiły wspólnie wyłonić rząd. Desygnowany na premiera Leszek Miller może rozpocząć pracę nad swym sejmowym exposé, które będzie pierwszą odsłoną rzeczywistych zamierzeń trzech partii i wyłonionego przez nie gabinetu. Godzina prawdy nadejdzie jednak dopiero wtedy, gdy pojawi się projekt budżetu firmowany przez nowy rząd.
Takich wyborów jeszcze nie było. Po nużącej, nieciekawej kampanii wyborczej wyłonił się parlament, jakiego nikt się nie spodziewał. Bardzo w nim trudno o stabilną większość rządzącą, a o opozycji tak naprawdę niewiele wiadomo.