Utajnienie rozprawy starachowickiej jest niepotrzebne i nierozsądne.
Losy Leszka Millera spoczęły w rękach grupki dziennikarzy, emerytów i studentów tworzących łódzkie koło SLD. To oni w ramach wewnątrzpartyjnej weryfikacji, która właśnie ruszyła, wezmą pod lupę osobę premiera. Sąsiednie koło przygląda się wybrańcom losu z zazdrością.
Nie da się odtworzyć, kiedy okrzyknięto ich baronami. Przewodniczący rad wojewódzkich SLD urośli w siłę i znaczenie wraz z Leszkiem Millerem. Oni dawali mu kontrolę nad rozrastającą się partią. On dawał im poczucie pewności i – jak się dziś okazuje – także bezkarności. Przeżyli szok, gdy prokuratura sięgnęła po jednego z nich: Henryka Długosza.
Anita Błochowiak budzi emocje polityczne, a także towarzyskie. Ma swoich zaprzysięgłych wrogów, ale też sympatyków, zwłaszcza w męskiej części opinii publicznej. Czy nowa gwiazda SLD zgaśnie wraz z zamknięciem śledztwa w sprawie afery Rywina? Czy odwrotnie: na naszych oczach narodziła się nowa lwica lewicy?
Nie było łatwo premierowi Leszkowi Millerowi wycofywać się z prac nad ustawą o radiofonii i telewizji. Wielomiesięczny upór w twierdzeniu, że wszystko jest w porządku, miał już charakter prawie symboliczny: jeżeli ustąpię, okażę słabość, jeżeli okażę ją raz, przyjdą okazje następne. A jednak wojownik musiał uznać się za pokonanego. Co jeszcze Leszek Miller będzie musiał znieść?
SLD stało się partią tysięcy działaczy i tysięcy interesów. To jest groźne także dla Millera.
Afera starachowicka jest w sumie głębsza i ciekawsza, niż mogłoby wynikać z gorączkowego zestawienia faktów i nazwisk. Ważniejszy także, niż ujawnienie przecieku ostrzegającego kolegów z lokalnej władzy, jest ujawniający się przy tej okazji stan degrengolady polskiej prowincji, rozmiar spustoszenia społecznego dokonanego bezrobociem i beznadzieją.
Kilka dni przed swoimi 80 urodzinami generał Wojciech Jaruzelski znów znalazł się wśród setek entuzjastycznie witających go partyjnych aktywistów. Wsparty na lasce, z twarzą człowieka zmęczonego życiem, robił wrażenie zakłopotanego i zaskoczonego. Podobnie jak obserwatorzy kongresu SLD.
Premier w partyjnych grach wykazał zręczność, której brakuje mu w rządzeniu