Ze zdumieniem dowiedziałam się z telewizyjnych „Wiadomości” (emisja w sobotę, 12 kwietnia, godz. 19.30, 9 minuta programu), że należę do grona znanych publicystów, którzy „mają pomóc SLD w określeniu nowej tożsamości”.
LiD, choć formalnie trwa nadal, umierał długo i nieefektownie. Eksperyment się nie udał.
Oficjalnie żywot LiD prawdopodobnie dobiegnie kresu 21 maja. Co dalej?
Czy polska lewica ma przyszłość? Wyłącznie przyszłość. Ale jaką?
Na razie o LiD stało się głośno głównie za sprawą rebelii Leszka Millera, który poszedł do Samoobrony i w Łodzi zmierzy się z Wojciechem Olejniczakiem. Wojna o miejsca na listach i o finanse zdominowała tę młodą koalicyjną konstrukcję. Ale pytań zasadniczych - kim jesteśmy i dokąd idziemy? - nie da się odłożyć.
Stanął wreszcie stolik. Prawie modelowy. A przy nim: wielki biznes, polityka, służby specjalne i w tle media gotowe do usług.
Lewica i Demokraci zaczęli przyzwoicie wypadać w sondażach i chyba na trwałe zajęli trzecie miejsce. Przydałby się pomysł, jak to wykorzystać.
Koalicja rządząca, jaka jest, każdy widzi. Ale o opozycji też trudno usłyszeć dobre słowo. Niesłusznie: z opozycją nie jest tak źle, jak się mówi.
Szli, szli i wreszcie doszli, chociaż poturbowani i poszarpani. Nowy podmiot polityczny, który już oficjalnie pojawił się w polskiej polityce, startuje jako Porozumienie Lewicy i Demokratów Wspólna Polska. Niebawem, po ogłoszeniu terminu wyborów samorządowych, przekształci się w komitet wyborczy.