Do SLD wrócił właśnie Józef Oleksy. Powiedział, że chce się włączyć w proces odradzania lewicy polskiej i europejskiej. To nie jest niespodzianka, bo Oleksy – jak głosi znana anegdota – zawsze był wszędzie potrzebny.
Jarosław Kaczyński lubi ostatnio powtarzać, że Polska wraca do epoki przedrywinowej. Jeśli ma na myśli fakt, że wpływ na telewizję publiczną odzyskali Robert Kwiatkowski i Włodzimierz Czarzasty, to ma całkowitą rację. To najbardziej wyrazisty przykład.
Przeciwnicy Napieralskiego stawiają na Szmajdzińskiego. Cimoszewicz nie wierzy w SLD. Kwaśniewski mówi, że Sojuszowi brakuje lidera. Po co komu taka partia?
Czarne chmury nad „Trybuną” zbierały się od dawna. Ledwie uratowała się latem, teraz padła chyba ostatecznie, choć wydawcy zapowiadają, że być może odrodzi się na początku nadchodzącego roku. Tyle, że w odmienionej formule, jako gazeta bardziej otwarta na inne poglądy.
Zamieszanie wokół ustawy hazardowej ożywia spekulacje wokół nowych sojuszy politycznych? Czy stabilny dotychczas układ polityczny ruszył z miejsca? Koalicja medialna PiS z SLD ożywiła spekulacje, czy to zalążek nowego sojuszu, a może wręcz nowego rządu z udziałem PSL.
SLD, dzisiaj bijący w Platformę za wszystko, a z drugiej strony zawierający z PiS quasi-koalicyjne układy, jak ten w sprawie telewizji, staje się partią bez sensu i pojęcia.
Nagły alians PiS z SLD w sprawie mediów publicznych nie powinien za bardzo dziwić. Sojusz ma rzeczywiste korzenie postkomunistyczne, ale także PiS, w ideologicznym rysie i mentalności, mocno partię postkomunistyczną przypomina.
Grzegorz Napieralski wygrał wybory o fotel szefa klubu parlamentarnego, ale nie zlikwidował żadnego problemu.