Jarosław Kaczyński przystąpił do likwidacji konkurencji, co nazywa dla niepoznaki wielką akcją jednoczenia prawicy.
Po eurowyborach wciąż trwa ustalanie, kto wygrał, a kto przegrał, kto kogo pokonał i czy wreszcie ostatecznie. Na te pytania nie ma łatwych odpowiedzi.
PiS prawie wygrało eurowybory. Sęk w słówku „prawie”. Partii, szykującej się do pierwszego od lat zwycięstwa nad Tuskiem, różnica dwudziestu tysięcy głosów na korzyść Platformy wydała się podejrzana. I już poszła w ruch prawicowa machina propagandowa podważająca wyniki wyborów.
A jednak wykpiwana przez pisowskich oficerów propagandowych partia Tuska! Prawie całą dobę trwało liczenie głosów do wieczornego finału w poniedziałek. Wszystko wiadomo, wszystko powiedziano, skomentowano, otagowano. Podsumujmy.
Nareszcie. Doczekałam się. Antoni Macierewicz przyznał, że w sprawie katastrofy smoleńskiej państwo polskie się sprawdziło.
Politycy w kampanii wyborczej, ale i w codziennej walce o władzę, używają powtarzalnych chwytów, metod, grepsów, które wciąż przynoszą jakiś skutek, skoro nadal się je stosuje. Byłoby lepiej, gdyby przestały być tak skuteczne.
Jeszcze przed kilkoma miesiącami zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości nad Platformą Obywatelską wydawało się pewne, teraz zaczyna się oddalać. Dlaczego?
Duże partyjne zjazdy PO i PiS rozpoczęły przedostatnią rundę kampanii wyborczej – potem tylko finisz, i to zapewne już we wrześniu. Główne linie kampanii zostały wyraźniej zarysowane.
Prof. Zdzisław Krasnodębski latami grawitował ku PiS, aż został „jedynką” warszawskiej listy tej partii do Parlamentu Europejskiego – w istocie prestiżowym kandydatem numer jeden tej partii. Czym sobie na to zasłużył?
Ukraiński kryzys na moment znalazł się w cieniu polityki krajowej. Głównie tej personalnej. Najwięcej mówiło się o Stanisławie Kalembie i Michale Kamińskim: Kalemba zdymisjonowany, Kamiński awansowany.